DoRzeczy.pl: Widział się pan z księdzem Michałem Olszewskim. Jak on się czuje?
Mec. Krzysztof Wąsowski: Czuje się stabilnie. Mam takie wrażenie, że wszystkie ataki na niego tylko go wzmacniają.
Podobno schudł 15 kilogramów.
Tak, już dawno. Przez pierwsze trzy miesiące bardzo schudł. Jest to dość niebezpieczne przy jego wadze, choć ks. Michał cieszy się z tego powodu, ponieważ łatwiej jest mu żyć. Człowiekowi chudszemu generalnie jest łatwiej żyć. Jednak zaczyna to wyglądać zastanawiająco, na ile będzie to oddziaływało na jego problemy jelitowe. Od miesiąca nie możemy się doprosić konsultacji lekarskiej. W tej chwili zbieramy jego starą dokumentację medyczną i cały lipiec chcemy poświęcić na to, żeby wymóc na prokuraturze zabezpieczenie świadczeń medycznych.
Czy to jest normalna procedura, że osoba osadzona w areszcie nie może doprosić się konsultacji medycznej?
Nie. To nie jest normalna procedura. Wiadomo, że jest trudniej o konsultację w areszcie, jednak dziwi nas ta sytuacja. Prokuratura zajmuje się tym w bardzo prosty sposób. Sama nic nie zrobi. Nie interesuje się stanem zdrowia ks. Michała. Sygnały, które ks. Michał wysyła poprzez Służbę Więzienną do prokuratury, są ignorowane. Prokuratura mówi, że dopiero jak obrońcy wyślą wniosek, to oni będą odpowiadać. Zachowują się skrajnie biurokratycznie i to nie jest normalne.
Jak pan komentuje list ks. Michała ujawniony przez media? Zążył pan napisać, że nie jest on napisany ręką ks. Michała, lecz został podyktowany.
To jest list, który ks. Michał podyktował swoim bliskim. Są to jego słowa i wszystko w nim zawarte jest prawdą.
Premier Donald Tusk komentując doniesienia o liście, powiedział, że nie ma mowy o torturach. Jak pan by określił rzeczy w nim zawarte? Czy można nazwać je torturami?
Jednym słowem – to są tortury. Co najmniej psychiczne. Oczywiście, to kwestia interpretacji tych słów, faktów. Ksiądz Michał podał w tym liście bardzo dużo faktów. Absolutnie nie mam najmniejszej wątpliwości, że on to mówił szczerze. Tym bardziej, że on, nawet w rozmowach ze mną, rozgranicza funkcjonariuszy na różne grupy. Byli źli i byli dobrzy. Nie potępia wszystkich działań, lecz dość precyzyjnie wskazuje, które były dalece nieprofesjonalne i odległe od humanitaryzmu. Premier ma prawo do wyrażenia swojej opinii. Natomiast, gdybym ja był premierem, to owszem trudno byłoby mi w to uwierzyć, jednak zrobiłbym wszystko, żeby sprawdzić te doniesienia, ponieważ jest to bardzo niepokojący sygnał. Nie chodzi tu o księdza, lecz o każdego polskiego obywatela.
Dość precyzyjnie ksiądz opisał kwestię przebywania na policyjnym „dołku”, gdzie musiał prosić o wodę. Jednak w liście pojawia się relacja ze stacji benzynowej, gdzie ksiądz, zakuty w kajdanki, czekał aż funkcjonariusze kupią sobie hot-dogi. Czy to normalne?
To, że zamawiali hot-dogi, to jeszcze jest normalne. Jednak, że oni go wystawili na widok publiczny, w dodatku w kajdankach, że pozwolili, żeby ludzie z nim robili sobie selfie, fotografowali, że nie zdjęli mu kajdanek przy wejściu do toalety, to jest bardzo zły sygnał. To nieprawdopodobne. Skrajny nieprofesjonalizm. Prosił ich o coś do jedzenia. Usłyszał od funkcjonariuszy, że oni nie karmią. Jest to zrozumiałe, ale gdzie jakieś ludzkie odruchy? Doszło do upokorzenia, które jest nieodpowiedzialne. Psychologicznie nie da się tego wytłumaczyć.
Czy obrona będzie zawiadamiać instytucje międzynarodowe?
Tak. W przyszłym tygodniu przygotujemy pisma do ONZ, do komitetu przeciwko torturom. Warto, żeby zewnętrzne organy zbadały tę sprawę.
Czytaj też:
Wójcik szczerze o stanie zdrowia Zbigniewa ZiobroCzytaj też:
Więzienie za odmowę używania transseksualnych zaimków. Finał głośnej sprawy w Irlandii
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.