Sprawa Ryszarda Czarneckiego i jego żony odbiła się szerokim echem w polskiej polityce. Przypomnijmy, że były europoseł został zatrzymany przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego w czwartek na warszawskim lotnisku Chopina. Parze postawiono już zarzuty. Wobec pary zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego. W przypadku polityka to 150 tys. zł, a w przypadku jego żony 50 tys. zł.
Przydacz: CBA podkręca temat
Według Marcina Przydacza, najwyższa pora, aby Czarnecki "zacząć to komentować", ponieważ "to on ma największą wiedzę, jakie zarzuty i argumenty przedstawiała prokuratura". Polityk PiS przypomniał, że prokuratura bardzo długo zwlekała z wydaniem komunikatu w całej sprawie, co w połączeniu ze spektakularnym zatrzymaniem na lotnisku, może budzić podejrzenia o chęć rozpętania medialnej burzy.
– Mam wrażenie, że prokuratura i CBA specjalnie podkręcają temat, by wywołać zainteresowanie. (...) Może wystarczyło wezwać pana Czarneckiego do prokuratury, przedstawić zarzuty i ewentualnie zastosować środek zapobiegawczy w postaci kaucji – powiedział.
Przydacz jest jednocześnie zaskoczony, że Czarnecki jest łączony ze sprawą fałszywych dyplomów Collegium Humanum. Przyznał, że uczelnia do tej pory kojarzyła mu się z "absolwentami tej szkoły, panem Zembaczyńskim, panią Gajewską i generalnie całą historią dyplomów, co do których są wątpliwości, czy rzeczywiście studenci uczyli się tam".
– Dla mnie, jako absolwenta UJ, UW i kilku uniwersytetów zagranicznych, było to nie do przyjęcia. Jeśli słyszę, że ktoś otrzymał dyplom, nie ucząc się, nie chodząc na zajęcia, nie zdając egzaminów, to myślę sobie: dobrze, a ja przez te miesiące spędzone w bibliotece co, byłem frajerem, że się uczyłem? Nie mam wyrzutów sumienia, robiłem to, bo chciałem i dzięki temu myślę, że mam jakąś tam wiedzę – powiedział.
Czytaj też:
Czarnecki i jego żona opuścili areszt za kaucją. "Dziękuję za wsparcie!"Czytaj też:
Wewnętrzne rozliczenia KO ws. Collegium Humanum? Siemoniak: Nie ma świętych krów