Nowy spektakl Jandy. "Ludzie po raz pierwszy nie kupują biletów"

Nowy spektakl Jandy. "Ludzie po raz pierwszy nie kupują biletów"

Dodano: 
Krystyna Janda podczas konferencji prasowej w Gdańsku
Krystyna Janda podczas konferencji prasowej w Gdańsku Źródło: PAP / Adam Warżawa
Aktorka i reżyser Krystyna Janda narzeka, że po raz pierwszy w historii Och-Teatru, nie ma chętnych na bilety.

Krystyna Janda jest współzałożycielką i prezesem Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury oraz dyrektorką artystyczną powołanych przez fundację: Teatru "Polonia" i Och-Teatru w Warszawie. Artystka nie pojawiała się w TVP przez osiem lat, w tym roku powróciła jednak w wiosennym debiucie Teatru Telewizji.

"Koniec czerwonego człowieka" to jak czytamy na stronie Och-Teatru "wspaniała adaptacja teatralna oparta na znanej książce CZASY SECONDHAND Swietłany Aleksijewicz, noblistki, wybitnej pisarki białoruskiej, krytycznej w stosunku do rządów Łukaszenki. Adaptacja z wieloma porównaniami czy przywołaniami ze sztuk Czechowa stara się raz jeszcze zrozumieć duszę homo sovieticusa i umiejscowić ją w Nowej Rosji. Wstrząsające i trudne do pojęcia".

Okazuje się, że nie ma zbyt wielu chętnych na bilety. "Ludzie po raz pierwszy w historii fundacji w ogóle nie kupują biletów. Odstrasza ich temat, wojna obok, plakat z czerwienią charakterystyczną dla ZSRR. Trudno. Będziemy grać mimo to. Dla niewielkiej publiczności także. Powstaje spektakl moim zdaniem dobry i potrzebny, może zyska z czasem potrzebujących" – wskazała dyrektor placówki Krystyna Janda.

"Praca nad nim była trudna, jesteśmy zmęczeni ale i spokojni. Zobaczymy jakie będą losy tego przedstawienia, ja go oglądam teraz każdego dnia po dwa razy, poprawiam, dopieszczam i nie czuję znużenia. Opowieść gorzka i dynamiczna, temat ważny, aktorstwo solidne. Teatru dzień powszedni, bez fajerwerków za to po coś" – podsumowała aktorka.

Krystyna Janda spisała testament. "Nie mam do siebie pretensji"

Aktorka rzadko wypowiada się na temat swojego życia prywatnego. W rozmowie z Onetem otworzyła się jednak na temat swojego testamentu. Janda przekazała w wywiadzie, że podczas długiej podróży samolotem spisała testament, który od razu wysłała do swojego syna. Publicznie zdradziła, jakie zapisy znalazły się w dokumencie i kto odziedziczy spadek.

– Gdybym umarła, to pamiętajcie, ten obraz jest kupiony na 50. urodziny ojca i on idzie do jego córki, pamiętajcie, że dom trzeba sprzedać, pamiętajcie, co z fundacją itd. itp. – cytowała swoje słowa w rozmowie z Onetem.

– Nie mam do siebie pretensji. Przeżyłam w zgodzie ze sobą swoje życie. Nie mam wielkich porażek życiowych, że musiałabym mieć do siebie wielkie pretensje. Nie czuję się winna – podkreśliła.

Czytaj też:
Znana aktorka przerwała wywiad. Wyszła po pierwszym pytaniu
Czytaj też:
Wszystko dla was

Źródło: Facebook / Onet
Czytaj także