Sejm na posiedzeniu w tym tygodniu zajmuje się projektem tzw. ustawy incydentalnej złożonym przez Polskę2050-TD. Propozycja odnosi się do rozstrzygania przez Sąd Najwyższy spraw dot. tegorocznych wyborów prezydenckich. W projekcie przewidziano, że ważność tych wyborów miałyby orzec trzy izby SN: Karna, Cywilna i Pracy, a nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
O tym, jak rozwiązać kwestię uznania ważności wyborów prezydenta RP, Kamila Biedrzycka dyskutowała w studiu "Super Expressu" z senatorem, byłym szefem PO Grzegorzem Schetyną. W pewnym momencie z jej ust padł zaskakujący pomysł.
Wyborów prezydenckich nie będzie?
– Przepraszam, bo już teraz idę bardzo daleko i tworzę taki piętrowy scenariusz. To może w tej sytuacji, żeby uniknąć tej awantury, przeczekać do 6 sierpnia? Wtedy władzę przejmuje marszałek Szymon Hołownia jako druga osoba w państwie, wtedy składana jest ustawa rozwiązująca problem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – zaproponowała dziennikarka.
– Nie robić wyborów? – wyraźnie zdziwił się polityk PO. – Ja nie wiem... robić, a potem mieć awanturę, dwóch zwaśnionych prezydentów, zwaśnione strony... – wskazała Biedrzycka.
Schetyna odrzucił jednak ten pomysł. – Lepsze jest wrogiem dobrego. Nie szukałbym konstrukcji kosmicznych. Trzeba ogłosić te wybory – powiedział. – Konstrukcja przewidziana konstytucją – nie odpuszczała prowadząca.
Jednak senator nie przytaknął. – Jesteśmy w bycie pozaprawnym. przez 8 lat stworzono konstrukcję równoległą. Czy w Prokuraturze Generalnej, czy w Prokuraturze Krajowej, czy tutaj w wariancie legislacji, czy w Sądzie Najwyższym. Wszystko może być podważane. Na tym będzie polegała polityka PiS-u, rozsadzania praworządnego państwa, które staramy się odbudowywać. Jeśli się poddamy, cofniemy, to pokażemy naszą skuteczność – podsumował Grzegorz Schetyna.
Czytaj też:
Marszałek Sejmu ogłosił datę wyborów prezydenckichCzytaj też:
Nawrocki weźmie urlop w IPN na czas kampanii. "Trzaskowski zaskoczy wszystkich?"