Nic to zresztą dziwnego, bo minister spraw zagranicznych Austrii też na początku stycznia był w Brukseli i po rozmowach z szefową PE i wysokim przedstawicielem ds. zagranicznych UE panią Kallas, co by nie powiedzieć ważnymi personami obecnych instytucji UE, uznany został przez te ważne unijne osoby za wiarygodnego reprezentanta Austrii, mającego dobre intencje polegające na oddaniu władzy skrajnie prawicowemu prorosyjskiemu politykowi. Inaczej mówiąc, uznały one, że da się to jakoś przeżyć, że ultra prawicowiec będzie kanclerzem Austrii. Taka sytuacja to mega-rozjazd w narracji UE.
W styczniu głośno też o prezydencie Joe Bidenie na Starym Kontynencie. W 2021 roku czytałem wypowiedź znawcy polityki amerykańskiej prof. Lewickiego, który napisał, że dla Bidena cała Europa nie jest taka ważna i Biden będzie sobie wybierał to, co dla niego i USA z tej Europy będzie przydatne, a co nie i że przyjdzie czas, że w końcu ominie Polskę przy swych wyborach w jakiejś tam sprawie. Niestety, na koniec swej kadencji zrobił to bardzo demonstracyjnie, i wepchnął Polskę do drugiego szeregu państw europejskich restrykcyjnie obejmując naszą ojczyznę ograniczeniem w sprzedaży chipów NVIDIA, produkowanych w USA pod kątem rozwoju superinteligencji (AI).
Przykre to, ale prawdziwe. No, ale jeśli polska elita polityczna, powiązana z obecnym premierem Donaldem Tuskiem i on sam, kpiła z Trumpa kandydata na prezydenta USA, to trochę też wyśmiewała administrację amerykańską i ta być może teraz odwinęła się nam, niestety. W tym chipowym rozdaniu Biden nie pominął Niemiec, Irlandii Francji czy Włoch. Zatem tu nie ma przypadku. Profesor P. Sankowski wybitny znawca problematyki sztucznej inteligencji podsumował ten fakt krótko – zapomnijmy o rozwoju superinteligencji w Polsce.
Mamy więc na starcie polskiej prezydencji w UE do czynienia z politykami światowymi i europejskimi, którzy prezentują postawy,,od sasa do lasa". Austriacy naśmiewają się z UE, USA dzieli UE, a słabiutka polska prezydencja rzuca hasła i opowiada o priorytetach prezydencji czyli szeroko rozumianym bezpieczeństwie UE na które nie ma w budżecie UE prawie żadnych poważnych pieniędzy.
Tymczasem elektoraty we Włoszech, Francji i Austrii zjeżdżają w prawo, Komisja Europejska w lewo co uwidoczniło się podczas niedawnych przesłuchań kandydatów na komisarzy w KE, którzy to kandydaci nawet niepytani, zaczynali albo kończyli wypowiedzi treściami troski o Zielony Ład.
Wiele wskazuje na to, że odmieniane przez wszystkie przypadki podczas ważnych zjazdów polskiej prezydencji bezpieczeństwo jako nasz priorytet pozostanie w UE jedynie echem i zabijaniem czasu żeby jakoś dotrwać do jej końca. Jestem więc pewien, że polskie propozycje priorytetów będą sloganami powtarzanymi na użytek trzeciorzędnych nadzwyczajnych i nieformalnych ale wielkich debat, a życie potoczy się na świecie tak jak opisał to profesor A. Żurawski vel Grajewski, jeśli Szwecja i Finlandia poczuły się zagrożenie przez Rosję to nie pojechały po pomoc do Brukseli debatować na temat pogłębienia zdolności obronnych UE tylko poprosiły USA o poparcie i wstąpiły do NATO".
Autor jest europosłem PiS.