Miller: Na naszych oczach dokonuje się trzeci akt martyrologii Wołyniaków
  • Paweł ZdziarskiAutor:Paweł Zdziarski

Miller: Na naszych oczach dokonuje się trzeci akt martyrologii Wołyniaków

Dodano: 
Były premier Leszek Miller
Były premier Leszek Miller Źródło: PAP / Jakub Kaczmarczyk
Z byłym premierem Leszkiem Millerem rozmawia Paweł Zdziarski.

Paweł Zdziarski: Czuje się pan zawiedziony po wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Polsce? Prezydent Ukrainy nie przeprosił za ludobójstwo na Wołyniu, choć oczekiwała tego część opinii publicznej. Nie padły również żadne konkrety, jeżeli chodzi o ekshumacje.

Leszek Miller: Przyznam, że spodziewałem się czegoś bardziej konkretnego, ale najwyraźniej temat rzezi wołyńskiej jest tak trudny dla ukraińskich elit, że nawet prezydent Ukrainy woli milczeć na ten temat. To źle rokuje w kontekście zapowiedzi różnych przełomów i likwidacji przeszkód na drodze ekshumacji.

Nie otrzymaliśmy nawet przeprosin za tragedię w Przewodowie, gdzie zginęło dwóch polskich obywateli...

No właśnie. Ukraiński pocisk obrony powietrznej zabił tam dwóch Polaków. Ukraińcy nie tylko nie przeprosili, lecz także odmówili współpracy i nie udostępnili Polsce żadnych materiałów, również w ramach pomocy prawnej. Nie przyjęli też propozycji wspólnego zespołu śledczego, który uruchomiłby współpracę między prokuratorami Polski i Ukrainy. Od początku kłamali, próbując obciążyć Rosję. To pokazuje, jak będą wyglądać ekshumacje – jeśli do nich dojdzie. A przecież chodzi tylko o dwie ofiary, a nie tysiące.

Od dawna nie podzielał pan entuzjazmu wobec zapowiedzi ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu. Tymczasem okrzyknięto przełom w tej kwestii. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas wspólnej konferencji prasowej z szefem MSZ Ukrainy Andrijem Sybihą przekazał: „Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na jej terytorium”. Nie przekonało to pana?

Oprócz oświadczenia szefów MSZ Polski i Ukrainy biorę pod uwagę fakty, które są bezpośrednią interpretacją tego, jak ma wyglądać realizacja tego oświadczenia. Byłem zresztą zdumiony, że jedno kluczowe zdanie zawarte w komunikacie ministrów zostało praktycznie pominięte w mediach. Chodzi o fragment mówiący o tym, że ekshumacje będą odbywać się zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim. To oznacza, że muszą przebiegać zgodnie z ustawą z 2015 r. o statusie prawnym i upamiętnieniu bojowników o niezależność Ukrainy w XX w. Ona gloryfikuje Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich Nacjonalistów. Należy również wziąć pod uwagę to, jak zapowiedź odblokowania ekshumacji zinterpretował szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz. Według niego mają to być ekshumacje, ale bez upamiętnienia, czyli bez wskazania sprawców ludobójstwa.

Czyli wynika z tego, że nie dowiemy się prawdy o zbrodniach?

Mówiąc wprost, można byłoby sobie wyobrazić, że na tablicach w Katyniu jest napisane: „Tu spoczywa ponad cztery tysiące polskich oficerów zamordowanych wiosną 1940 roku przez nieznanych sprawców”. Albo na pomniku na warszawskiej Woli: „Tu między 5 a 12 sierpnia 1944 roku z nieznanych przyczyn zginęło 15 tysięcy Polaków”. Jeżeli zatem dojdzie do ekshumacji, co samo w sobie jest bardzo wątpliwe, to będzie kolejna próba zamazania tej tragedii. Wiele wskazuje na to, że już znacznie wcześniej miejsca wskazywane przez polski IPN, np. zasypane studnie, w których znajdowały się kości polskich obywateli, były odkopywane i wywożone w niewiadomym kierunku. Może się więc okazać, że niektóre pola śmierci zostały „uporządkowane” w taki właśnie sposób.

Wspomniany przełom w relacjach polsko-ukraińskich obwieściło wielu czołowych polityków koalicji rządzącej, jak Donald Tusk czy Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy napisał na swoim profilu w serwisie X, że „na ten moment czekały pokolenia Polek i Polaków”. Jak to się ma do przypomnianych przez pana faktów? Czy to tylko „gra pod publikę” w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi?

Trzeba zadać sobie pytanie, na czym ma polegać przełom. Czy ma on polegać na tym, że dwóch ministrów spraw zagranicznych opublikowało tekst, który sami nazwali komunikatem? Jaką to posiada moc prawną wobec ukraińskich władz, które mają uprawnienia decyzyjne? Sprawa ekshumacji na Wołyniu może wybuchnąć w kampanii prezydenckiej i – jak pisał – „Newsweek” będzie miała „piorunującą siłę rażenia”. Przedsmak tego, co nas czeka, widzieliśmy po wypowiedzi Karola Nawrockiego w sprawie uzależnienia członkostwa Ukrainy w UE i NATO od rozliczenia się z ludobójstwa i nacjonalizmu. Nawrocki stwierdził, że nie może być częścią międzynarodowych sojuszy państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tys. swoich sąsiadów i które robi kolejne uniki. Ukraińskie MSZ od razu odpaliło działo wielkiego kalibru, uznając, że są to twierdzenia tendencyjne i manipulacyjne oraz że kandydat na prezydenta stawia doraźne interesy wyżej niż strategiczne interesy własnego kraju i dobrosąsiedzkie relacje ukraińsko-polskie.

Jak zatem powinien zachowywać się rząd Donalda Tuska w zderzeniu z tą rzeczywistością?

Nie nabierać się na piękne słówka i rozumieć ich prawdziwe znaczenie. Po wpisie Donalda Tuska na platformie X o osiągniętym przełomie i decyzji o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA oraz podziękowaniach ministrom kultury Polski i Ukrainy za dobrą współpracę odezwał się Andrij Nadżos, wiceminister kultury Ukrainy. Pan minister oświadczył, że „Ukraina i Polska wymieniły się listami miejsc do poszukiwań szczątków wzajemnych konfliktów historycznych”. Nie ma tu żadnego słowa o ekshumacjach, a równie ważne jest co innego. To lapidarne zdanie ukazuje strategię władz ukraińskich, gdzie nie używa się słowa „ludobójstwo” i sprowadza rzeź wołyńską do symetrycznego konfliktu o podłożu historycznym, a nie etnicznym. Kijów liczy, że wymiana informacji o miejscach kaźni Polaków i pochówkach zbrodniarzy z UPA zostanie przez zachwyconych Polaków potraktowana jako przełom, i się nie myli. Egzaltowane panie i przejęci panowie są rzeczywiście zachwyceni, choć zapewne nie znają szczegółów przeprowadzenia ekshumacji podanych przez Drobowycza. Szef ukraińskiego IPN oznajmił, że Ukraina samodzielnie zbada miejsca pochówku oraz okoliczności śmierci ofiar, a dopiero potem przeprowadzi ekshumacje. Dodał, że Ukraińcy mogą zaprosić stronę polską na miejsce badań, ale w roli obserwatora, i to w drodze wyjątku. Innymi słowy, Ukraińcy będą wydobywać i zbierać kości pomordowanych Polaków walające się po polach, łąkach, lasach i studniach, po czym pochowają je w jakimś dowolnym miejscu. Nie będzie jednak żadnych informacji wskazujących na to, kto dopuścił się tych zbrodni. Przecież to jest szczyt cynizmu i bezczelności.

Wywiad został opublikowany w 4/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także