DoRzeczy.pl: Jak pan ocenia sytuację, w której Anna W. przebywa w areszcie, podczas gdy Paweł S., mimo postawionych mu zarzutów, jest na wolności?
Mec. Krzysztof Wąsowski: To, że Anna W. przebywa w areszcie, to skandal. Nie dlatego, że uważam, iż kobiety nie mogą trafiać do aresztu. Jeśli są ku temu przesłanki, jest to zgodne z prawem. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, w której cierpi niewinne dziecko tej kobiety, chłopiec w spektrum autyzmu, z zespołem Aspergera. Anna W. jest kluczowym elementem jego terapii, prowadzonej od dwóch lat, mającej na celu umożliwienie mu normalnego funkcjonowania. Tymczasem w ciągu sześciu tygodni od jej aresztowania jego stan się pogorszył, co może mieć nieodwracalne skutki. To sytuacja, o której mówi art. 259 Kodeksu postępowania karnego – jeśli tymczasowe aresztowanie mogłoby wyrządzić poważną szkodę osobie najbliższej, nie powinno być stosowane. Prokuratura argumentowała, że chłopcu nic nie grozi, bo ma dach nad głową, jedzenie i dostęp do szkoły specjalnej. To absurd.
A może prokuratura dysponuje twardymi dowodami na to, że Anna W. żądała korzyści majątkowej? Mowa przecież o 5 milionach złotych.
Gdyby miała twarde dowody, akt oskarżenia powinien już dawno trafić do sądu. Jeśli prokuratura ma dowody, niech je przedstawi i doprowadzi do skazania. A nawet gdyby Anna W. została skazana, mogłaby ubiegać się o przerwę w odbywaniu kary ze względu na stan zdrowia dziecka. Polski system prawny przewiduje taką możliwość. Tymczasem obecne działania prokuratury i sądu są bardziej bezwzględne niż same przepisy prawa.
Czyli prokuratura nie ma twardych dowodów na żądanie łapówki przez Annę W?
Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem – w aktach sprawy dostępnych dla obrony nie ma takich dowodów. Obrona Anny W. miała wgląd w zgromadzony materiał dowodowy, przede wszystkim w zeznania Pawła S. Tymczasem w mediach pojawiają się informacje, jakoby przedstawiał on dowody obciążające Annę W. To nieprawda. Dementuję to jednoznacznie. Co więcej, sam Paweł S. twierdził, że Anna W. miała mu zwrócić część rzekomej łapówki po wyborach parlamentarnych. To absurd – kto bierze łapówkę, żeby ją potem zwrócić? A skoro rzekoma łapówka wynosiła 5 milionów złotych, to dlaczego, jak twierdzi Paweł S., Anna W. przyjęła jedynie 3,5 miliona? Jego zeznania są pełne sprzeczności i mają zerową wiarygodność.
Czy zatem zasadne są sugestie, że sprawa ma wymiar polityczny, bo Anna W. była bliską współpracowniczką premiera Mateusza Morawieckiego?
To jedyne logiczne wyjaśnienie. Mimo trudnej sytuacji rodzinnej Anna W. przebywa w areszcie, bo jest swoistym zakładnikiem. Prokuratura chce na niej wymusić zeznania obciążające premiera Morawieckiego. Była jedną z jego najbliższych współpracowniczek. Co więcej, pojawiły się doniesienia, jakoby Paweł S. miał zeznania obciążające Morawieckiego. Otóż powiem wprost – to fantazje. Kontakty Pawła S. z premierem były minimalne, jego relacje na ten temat są całkowicie wydumane.
Czytaj też:
Jaki odpiera zarzuty. Padły słowa o "zdradzie"Czytaj też:
Śliwka: Nie wierzę w ani jedno słowo Kosiniaka-Kamysza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.