Amerykańska lewica dała nam wszystkim solidnie w kość. Fundacja George’a Sorosa sponsorowała niezliczoną ilość wrogich normalności inicjatyw na całym świecie, w tym w Polsce. Wielkie platformy cyfrowe zarządzane przez Marka Zuckerberga czy kierownictwa Google przez długie lata cenzurowały konserwatywne treści. Ludzie, którzy z pozycji liberalnych sterowali amerykańską polityką, rozpropagowali ideologię LGBT, agresywny aborcjonizm, wokeizm. Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach z 5 listopada 2024 r. pozwoliło na złapanie oddechu. Nowy prezydent otoczył się wieloma katolickimi politykami, w swoim przemówieniu inauguracyjnym kategorycznie odrzucił genderyzm i zaprzestał finansowania aborcji poza granicami USA. Nie ma cienia wątpliwości, że pod wieloma względami czas jego rządów jest dla Ameryki, Polski i całego świata znacznie lepszy niż prezydentura Bidena albo Obamy. W tej beczce miodu jest jednak również dziegieć – i to w znacząco większej ilości niż tylko przysłowiowa łyżka.
Jednym z największych problemów wokół Donalda Trumpa jest postać Elona Muska.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.