Na kartach politycznej historii Europy 18 maja 2025 r. zapisze się jako Superniedziela – tego dnia odbyły się bowiem wybory prezydenckie w trzech krajach UE: Polsce, w Portugalii oraz w Rumunii. Wszystkie ważne z punktu widzenia przyszłości prawicowego obozu na Starym Kontynencie.
Od marca sondaże wskazywały jako faworyta George’a Simiona. I te prognozy potwierdziły się w pierwszej turze. Prawicowy kandydat zwyciężył, uzyskując przewagę aż 1,9 mln głosów. Jeszcze w połowie maja większość analityków, publicystów czy specjalistów od badań opinii publicznej przewidywała więc tylko jeden scenariusz: George Simion w drugiej turze miał wyraźnie pokonać cichego profesora matematyki Nicușora Dana.
Trzy dni przed ogłoszeniem wyników wyborów prezydenckich brytyjski dziennik „Financial Times” opublikował nawet tekst zatytułowany „Jak nie walczyć z populizmem: lekcja z Rumunii”. Jego autor – Alec Russell – analizował, jak to się stało, że George Simion najprawdopodobniej zwycięży w walce o najwyższy urząd w kraju. Rumuni pragnęli bowiem radykalnej zmiany. Chcieli pogonić od koryta polityków, którzy sprawowali rządy przez ostatnie trzy dekady.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.