Podatek katastralny. Nałożą na bogatych, zapłacą biedni?
  • Grzegorz GrzymowiczAutor:Grzegorz Grzymowicz

Podatek katastralny. Nałożą na bogatych, zapłacą biedni?

Dodano: 
Osiedle mieszkaniowe Zaspa w Gdańsku. 30.01.2025
Osiedle mieszkaniowe Zaspa w Gdańsku. 30.01.2025 Źródło: PAP / Andrzej Jackowski
Ustanowienie w Polsce podatku katastralnego miałoby pewne zalety, ale rodziłoby też daleko idące skutki negatywne i szereg zagrożeń. Np. jeśli zacznie się tak, jak mówią – od opodatkowania trzeciego mieszkania, to z czasem zejdą na drugie, a niewykluczone, że docelowo opodatkują w ten sposób pierwsze. Dlatego, że socjalistom, jak wiadomo, zawsze kończą się cudze pieniądze. Nieustannie nakładają więc nowe daniny i rozszerzają istniejące.

W praktyce za to przedsięwzięcie zapłacą nie bogaci, tylko tzw. klasa średnia i biedniejsi. Wynajmujący mieszkania przerzucą bowiem koszt nowego podatku na najemców poprzez podniesienie czynszów. Jeśli podatkiem katastralnym zostaną objęte wszystkie mieszkania, wielu ludzi przestanie być stać na ich utrzymanie i zostaną z tego powodu wywłaszczeni. (Tym bardziej, że w najbliższych latach koszty życia i tak radyklanie wzrosną, jeśli polskie władze nie przeciwstawią się unijnym podatkom i regulacjom "klimatycznym").

Podatek katastralny

Przypomnijmy – to nazwa potoczna rodzaju podatku od nieruchomości, w którym podstawą opodatkowania jest wartość nieruchomości, a nie – jak w obecnym porządku prawnym – powierzchnia.

Naliczany według stawek za metr kwadratowy podatek od nieruchomości jest w Polsce niski, co akurat stanowi zaletę naszego generalnie wadliwego systemu podatkowego. A jak byłoby w po wprowadzeniu tzw. katastru? Przykładowo, jeśli mamy mieszkanie o wartości 600 tys. zł, a podatek katastralny wynosiłby 1 proc., to właściciel mieszkania musiałby zapłacić 6 tys. zł rocznie, czyli 500 zł miesięcznie. Obecnie płaci niecałe 60 zł rocznie, czyli 5 zł miesięcznie. Za nieruchomość wartą milion, właściciel płaciłby 10 tys. zł rocznie, czyli ponad 800 zł miesięcznie.

Temat znów powrócił do debaty publicznej i choć na razie nie ma żadnych projektów legislacyjnych w tym zakresie ani nie jest to zapisane w umowie koalicyjnej, zaczęli o nim mówić politycy i media. O potrzebie debaty w sprawie podatku katastralnego wspomniał m.in. minister rozwoju Krzysztof Paszyk z PSL. Minister funduszy i polityki regionalnej Pełczyńska-Nałęcz z partii Hołowni, wicemarszałek Senatu z ramienia Lewicy Magdalena Biejat czy jeden z liderów partii Razem Adrian Zandberg, stoją na stanowisku, że w imię tzw. sprawiedliwości społecznej obciążeniem tym należy objąć posiadaczy co najmniej trzech mieszkań. Wskazują, że podatek ten pozwoli zwiększyć dostępność mieszkań dla młodych ludzi, ponieważ zniechęci bardziej majętnych do traktowania mieszkań jako lokaty kapitału. Nadal będą oni mogli mieć wiele mieszkań, ale podatek sprawi, że będzie się to mniej opłacać, więc finalnie będą mieli ich mniej. Zwiększy to podaż na rynku, a zatem spowoduje spadki cen. Jest to jednak podejście w dużej mierze oparte na intencjach, nieuwzględniające kilku innych czynników.

Przerzucalność podatków

Podzielam pogląd, że problem blokowania mieszkań przez posiadaczy ich w liczbie pięciu, sześciu, czy więcej – chyba że mają tyle dzieci – jest polem, na którym państwo wyjątkowo mogłoby podjąć interwencję, ale niekoniecznie metodą podatkową. W ogóle nie taka jest funkcja podatków. Podatki mają zasilać budżet państwa. Przy czym przy katastrze pieniądze trafiałyby do jednostek samorządu terytorialnego, nie do centrali. Ale zostawiając tę kwestię na boku, przypomnijmy niektóre argumenty przeciwko wprowadzeniu w Polsce podatku katastralnego.

Przede wszystkim warto zadać pytanie, czy na pewno recepta zaproponowana przez wspomnianych polityków przyniosłaby oczekiwany rezultat? Przeczy temu już sam fakt, że do Polski wkraczają wielkie międzynarodowe fundusze inwestujące w wynajem mieszkań, które spokojnie poradzą sobie z katastrem i finansowo i prawnie. To temu procederowi spróbowaliby przeciwstawić się rządzący politycy, gdyby naprawdę chodziło o pomoc młodym, ale wiemy doskonale, że się na to nie odważą. Problem z podatkiem katastralnym będą mieli natomiast tzw. zwykli właściciele. Założenie, że obłożeni tą daniną bogaci wezmą koszty na siebie i nie przerzucą ich na najemców, jest naiwne i chybione.

Wysoki i skomplikowany

Po drugie, punktem wyjściowym zdrowego systemu podatkowego powinna być jak najmniejsza uciążliwość dla ludzi obowiązkiem płacenia podatków. Podatki powinny być niskie i proste. Tymczasem kataster jak wspomnieliśmy na początku, jest wysoki i jednocześnie skomplikowany. Sama jego konstrukcja automatycznie rodzi szereg problemów. Podatek ten wymaga regularnego prowadzenia rejestrów gruntów i szacowania wartości nieruchomości, co oznacza rozbudowę państwowego aparatu biurokratycznego. To zarazem raj dla lobby rzeczoznawców i pokusa do łapownictwa za zaniżanie wartości nieruchomości, bo im niższa, tym niższy podatek katastralny.

W ustawie o gospodarce nieruchomościami z 1997 r. zawarto unormowania dla celów ustalania wartości katastralnej nieruchomości, które mogłyby być wykorzystane przy ustalaniu podstawy opodatkowania tą daniną na masową skalę (taksacja). W 2001 r. rząd wydał rozporządzenia wykonawcze regulujące zasady i tryb powszechnej taksacji nieruchomości, ale w praktyce nie została ona przeprowadzona.

Najpierw od trzeciego mieszkania, a później?

Następny argument przeciwko podatkowi katastralnemu dotyczy braku stałości i pewności prawa w Polsce. (Tylko przez ostatnie 10 lat weszło blisko 250 tysięcy stron nowych przepisów) W tak niestabilnych warunkach prawnych, jakie panują w naszym kraju, nie ma żadnej gwarancji, że politycy nie będą podnosić stawki podatku katastralnego i obniżać ilości mieszkań do obciążenia, aż dojdą do pierwszego. Na początek – by ograniczyć społeczny opór – zastosują ulgi dla najbiedniejszych i bardzo niską stawkę podatkową, ale stopniowo stawka zacznie rosnąć. (Podobnie, jak ilość ludzi biednych).

Takie jest każdorazowe modus operandi rządów socjalistycznych. Historia pokazuje jasno, że państwa "opiekuńcze" nie mają tendencji do fiskalnego samoograniczenia, lecz przeciwnie – do nieustannej ekspansji w myśl spostrzeżenia "rząd chce naszego dobra, a my mamy go coraz mniej".

Jeśli od pierwszego, będą wywłaszczenia

W najczarniejszym zatem scenariuszu – objęcia katastrem każdej nieruchomości, część osób starszych i mniej zamożnych, zostanie zmuszona do radyklanego obniżenia standardu życia, a nawet sprzedaży mieszkania.

W efekcie dojdzie też do przyśpieszenia procesu wypierania uboższych właścicieli z centrów miast i innych atrakcyjnych lokalizacji. W ich miejsca wejdą potężni inwestorzy, którzy wynajmą zakupione mieszkania z odpowiednim zyskiem. Zwiększy to – a nie zmniejszy, jak twierdzi lewica – udział najmu wynajmu w stosunku do własności.

Niepotrzebny drenaż kiszeni Polaków

Niski podatek od nieruchomości jest w Polsce atutem wobec wysokich cen mieszkań i sztucznie obciążonych przez władze cen energii. Dobrze, by przynajmniej ta opłata nie drenowała Polaków. Zwróćmy uwagę. Ludzie, aby mieć swoje cztery kąty, zaciągają w bankach wysokie kredyty na 20,30 lat. Kredyty mamy najdroższe w Europie. Właściciele spłacają raty, płacą czynsze, a wraz z katastrem mieliby wyłożyć kolejne kilkaset zł miesięcznie na rzecz państwa.

Ponadto, wiadomo, że wartość nieruchomości nie zawsze odzwierciedla możliwości finansowe właścicieli. Ktoś odziedziczy np. dom o znacznej wartości, ale nie ma wysokich dochodów. Kiedy dostanie do zapłacenia dodatkowy podatek rzędu 5,10,15 tysięcy zł rocznie, może temu nie podołać. Na pewno lepiej, żeby mógł przeznaczyć te środki na swoje dzieci, rozwój czy pasje, zamiast na działalność polityków i urzędników.

Wzrost wartości nieruchomości

Kolejna kwestia dotyczy sytuacji, w której wartość mieszkania nagle mocno wzrośnie, mimo braku działania właściciela, a wskutek zmiany okoliczności zewnętrznych. Np. w okolicy pojawi się duży pracodawca albo zbudują autostradę. Nie jest sprawiedliwym, by właściciel musiał z tej przyczyny ponosić dodatkowe koszty, a tak właśnie by było. Są to czynniki obiektywne, których właściciel nie miałby podważyć.

Podatek katastralny może również zniechęcić właścicieli budynków z mieszkaniami na wynajem do poprawiania jej stanu technicznego. Po remoncie wartość nieruchomości wzrośnie, więc podatek wyliczany od jej wartości także wzrośnie.

Podatki trzeba obniżyć

Podsumowując, duzi sobie poradzą, a koszty poniosą średni i mali. Jeśli chodzi o podatki, jednym z pierwszych działań – oczywiście samodzielnie dalece niewystarczającym – jakie powinno podjąć państwo polskie, żeby zwiększyć młodym ludziom dostępność do mieszkań, jest uproszczenie i przede wszystkim obniżenie podatków krajowych oraz odstąpienie w całości od klimatycznych podatków unijnych.

Czytaj także