Według doniesień portalu goniec.pl, wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak zapłacił 5 tys. złotych za uzyskanie dyplomu Collegium Humanum. Serwis podał, że prokuratura dysponuje zeznaniami co najmniej czterech osób, które na różnych uczelniach miały zajmować się załatwianiem dyplomu dla lidera AgroUnii, który dostał się do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej.
"Zdaniem śledczych, finalnie Kołodziejczak miał zapłacić za studia 14 tys. złotych oraz ok. 4 tys. złotych dla Bernarda K. [jednego ze stałych rekruterów uczelni – przy. red.] za dodatkową pomoc. Najpierw wpłacił 5 tys. złotych do Collegium Humanum, gdzie złożył też poświadczające nieprawdę dokumenty, a dyplomu nie uzyskał z powodu zatrzymania rektora Pawła C." – mogliśmy przeczytać.
Kołodziejczak: Czuję się oszukany
Michał Kołodziejczak postanowił przerwać milczenie i odnieść się do zarzutów. Wiceminister rolnictwa zaprzeczył medialnym doniesieniom, jakoby miał zapłacić za dyplom na Collegium Humanum. – Nie kupowałem żadnego dyplomu – oświadczył polityk na antenie Polsat News. Jednocześnie przyznał, że w drugiej połowie 2023 r. zdecydował, że chce podjąć studia. – Rozpocząłem rozmowy z dwiema uczelniami prywatnymi w Warszawie – Collegium Civitas i Uczelnia Łazarskiego. Jednak rozbieżność terminów nie pozwoliła mi na to, żeby rozpocząć naukę – zaznaczył. I podkreślił, że chodziło o indywidualny tok nauczania.
– Nie wiem, skąd człowiek, który przewija się w Gońcu, znalazł do mnie adres. Ale był taki moment, że jeden z jego znajomych do mnie zadzwonił i powiedział: "wiemy, że chce pan podjąć naukę, istnieje ścieżka nauki, która jest dla osób, które są zaangażowane w życie zawodowe". Jeżeli przychodzi do mnie profesor, doktor habilitowany, to nie mam – tak czuję – obowiązku sprawdzania wiarygodności tego człowieka. Wiarygodność dało mu państwo – relacjonował. – Czuję się oszukany i będę chciał tę sprawę bardzo dobrze wyjaśnić – dodał.
– Żadnemu Bernardowi K. ani nikomu innemu nie płaciłem. Jeżeli już, to pieniądze miały być przeznaczone na opłacenie wszelkich spraw administracyjnych, prawnych na uczelni – tłumaczył wiceszef resortu rolnictwa. I zadeklarował, że sam jest gotów stawić się w prokuraturze, aby złożyć wyjaśnienia w tej sprawie.
Kołodziejczak porównuje się do Leppera
– Zastanawiam się, kto za tym wszystkim stoi i czy taki człowiek zjawia się u mnie przypadkowo, czy to już jest grubymi nićmi szyta jakaś prowokacja – mówił dalej Kołodziejczak. W pewnym momencie lider AgroUnii porównał się do... Andrzeja Leppera. – Pamiętam, choć nie chcę porównywać się do pewnych prowokacji, zarzutów, które wcześniej miały też bardzo bliskie relacje z człowiekiem, który wywodził się z podobnego środowiska do mojego, a mówimy tutaj chociażby o Andrzeju Lepperze. Ile z tych wszystkich pomówień, tego błota, tego szamba wylanego na głowę wielu polityków, w tym Andrzeja Leppera, sprawdziło się? No właśnie, nie. Jest to bardzo duża prowokacja polityczna, która ma na celu wyrugowanie z polityki takich osób jak ja – powiedział.
Prowadzący program Marcin Fijołek dopytywał, kto miałby stać za tą prowokacją, skoro od grudnia 2023 r. władzę nad służbami i prokuraturą ma rząd Donalda Tuska i koalicja, której członkiem jest Kołodziejczak.
– Mam wrażenie, że jest bardzo dużo osób, którym zależy na tym, żeby moja działalność jednak się nie powiodła. Ja się nie poddam, nie cofnę – przekonywał.
Czytaj też:
Afera Collegium Humanum i kolejne osoby z zarzutami. W tym dwóch rektorów