Im mniej w przegranym obozie rządzącym refleksji nad przyczynami wyborczej klęski Rafała Trzaskowskiego i im mniej pomysłu na dalsze rządy, tym więcej w nim Romana Giertycha. Kiedyś nienawidzony i wyszydzany, potem przez długi czas ledwie tolerowany, jako użyteczny prawniczy bulterier do atakowania PiS i Jarosława Kaczyńskiego, doczekał się swojej chwili. Zarządza wyobraźnią wyborców PO i ich emocjami, jest panem i autorem stworzonej dla nich narracji, a ujawnione przez Telewizję Republika taśmy, które miały go skompromitować, budują jego obraz jako demiurga od dawna zarządzającego z zaplecza wszystkim – „rozliczeniami”, prokuratorami i sędziami, resortem sprawiedliwości, w którym formalny minister, Adam Bodnar, jest z woli Donalda Tuska figurantem, zaledwie „twarzą” resortu, faktycznie realizującego politykę Giertycha; kierującego wreszcie postępowaniem samego Tuska, który wedle owych taśm postępuje zawsze według rad swojego prawnika.
Wejście Giertycha z radykalną narracją „PiS sfałszował wybory” przyniosło tak znakomite rezultaty, ponieważ było de facto wejściem w pustkę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.