Według informacji przekazanych w piątek przez RMF24, wszystkie protesty wyborcze, potocznie nazywane "giertychówkami", miały pozostać bez dalszego biegu z powodu wad formalnych. Doniesienia te potwierdził w sobotę Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego.
– W dniu wczorajszym zapadło postanowienie w sprawie o sygnaturze NSW 208/25, w której rozpatrzony został protest wyborczy, pierwszy, który do nas wpłynął, złożony według wzoru opracowanego przez Romana Giertycha. I do tego protestu dołączono 49 853 bodajże kolejnych protestów identycznych w treści (...) – przekazał rzecznik SN w TVN24.
Giertych zaprzecza
Wcześniej Giertych zarzucił RMF, że wprowadza odbiorców w błąd. "Nasz protest był kierowany do SN, a nie do grupy kolegów Kaczyńskiego, która zgodnie z wyrokami SN, TSUE i ETPCz nie jest nawet sądem. Nasz protest nie został rozpoznany" – napisał na platformie X. Podkreślił, że czeka także na decyzję o ponownym przeliczeniu głosów. "PG zapowiedział 1472 komisje do przeglądu i kilkadziesiąt tysięcy obywateli czeka na wynik tej pracy" – przekonywał na portalu społecznościowym poseł PO.
RMF podało, powołując się na słowa prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej, że ok. 40 tys. kopii protestu Giertycha zostało "oddalonych jedną decyzją trzyosobowego składu sędziów". W sobotę informację tę potwierdził na antenie TVN24 rzecznik SN.
– Wczoraj (w piątek – przyp. red.) zapadło także inne postanowienie, związane też z takim masowym protestem. Tym razem to był protest złożony według wzoru posła PE Michała Wawrykiewicza. Tam było ok. 4 tysięcy protestów identycznej treści, jednak innej niż te ("giertychówki" – przyp.red.), o których wcześniej mówiliśmy – tłumaczył Stępkowski.
Jednocześnie poinformował, że do rozpatrzenia pozostało jeszcze kilkadziesiąt protestów wyborczych.
Los "giertychówek" był przesądzony?
Jak podała na początku tygodnia pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, tylko kilkaset z przesłanych do Sądu Najwyższego protestów było indywidualnymi zgłoszeniami. Zdecydowana większość, ponad 90 proc., to, jak podkreśliła, kopie jednego wzoru dostępnego w Internecie – przygotowanego przez Romana Giertycha.
– Spora część z nich zawiera błędy – powiedziała Manowska. – Kilka tysięcy zawiera numer PESEL samego posła Giertycha, a wiele innych jest niekompletnych: brakuje nazwisk, imion, są tylko parafki. Ludzie często nie wiedzieli nawet, że powinni wpisać własne dane osobowe – przekazała. – Ta akcja nie zaszkodziła mnie czy sędziom, ale uderzyła w pracowników Sądu Najwyższego – podkreśliła Manowska, która już wtedy zaznaczyła, że protesty z takimi uchybieniami formalnymi – zgodnie z kodeksem wyborczym – nie będą rozpatrywane.
Czytaj też:
Tusk zdradził, Giertych banuje LisaCzytaj też:
Naukowcy nie zostawiają suchej nitki na analizie wyborczej dr. Kontka. "Błędna i nieuczciwa"
