Sąd Najwyższy zdecydował w sprawie tzw. "giertychówek"

Sąd Najwyższy zdecydował w sprawie tzw. "giertychówek"

Dodano: 
Poseł KO Roman Giertych
Poseł KO Roman Giertych Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski potwierdził, że SN zdecydował ws. tzw. "giertychówek", pozostawiając je bez dalszego biegu z powodu wad formalnych.

Według informacji przekazanych w piątek przez RMF24, wszystkie protesty wyborcze, potocznie nazywane "giertychówkami", miały pozostać bez dalszego biegu z powodu wad formalnych. Doniesienia te potwierdził w sobotę Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego.

– W dniu wczorajszym zapadło postanowienie w sprawie o sygnaturze NSW 208/25, w której rozpatrzony został protest wyborczy, pierwszy, który do nas wpłynął, złożony według wzoru opracowanego przez Romana Giertycha. I do tego protestu dołączono 49 853 bodajże kolejnych protestów identycznych w treści (...) – przekazał rzecznik SN w TVN24.

Giertych zaprzecza

Wcześniej Giertych zarzucił RMF, że wprowadza odbiorców w błąd. "Nasz protest był kierowany do SN, a nie do grupy kolegów Kaczyńskiego, która zgodnie z wyrokami SN, TSUE i ETPCz nie jest nawet sądem. Nasz protest nie został rozpoznany" – napisał na platformie X. Podkreślił, że czeka także na decyzję o ponownym przeliczeniu głosów. "PG zapowiedział 1472 komisje do przeglądu i kilkadziesiąt tysięcy obywateli czeka na wynik tej pracy" – przekonywał na portalu społecznościowym poseł PO.

twitter

RMF podało, powołując się na słowa prezesa Izby Kontroli Nadzwyczajnej, że ok. 40 tys. kopii protestu Giertycha zostało "oddalonych jedną decyzją trzyosobowego składu sędziów". W sobotę informację tę potwierdził na antenie TVN24 rzecznik SN.

– Wczoraj (w piątek – przyp. red.) zapadło także inne postanowienie, związane też z takim masowym protestem. Tym razem to był protest złożony według wzoru posła PE Michała Wawrykiewicza. Tam było ok. 4 tysięcy protestów identycznej treści, jednak innej niż te ("giertychówki" – przyp.red.), o których wcześniej mówiliśmy – tłumaczył Stępkowski.

Jednocześnie poinformował, że do rozpatrzenia pozostało jeszcze kilkadziesiąt protestów wyborczych.

Los "giertychówek" był przesądzony?

Jak podała na początku tygodnia pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, tylko kilkaset z przesłanych do Sądu Najwyższego protestów było indywidualnymi zgłoszeniami. Zdecydowana większość, ponad 90 proc., to, jak podkreśliła, kopie jednego wzoru dostępnego w Internecie – przygotowanego przez Romana Giertycha.

– Spora część z nich zawiera błędy – powiedziała Manowska. – Kilka tysięcy zawiera numer PESEL samego posła Giertycha, a wiele innych jest niekompletnych: brakuje nazwisk, imion, są tylko parafki. Ludzie często nie wiedzieli nawet, że powinni wpisać własne dane osobowe – przekazała. – Ta akcja nie zaszkodziła mnie czy sędziom, ale uderzyła w pracowników Sądu Najwyższego – podkreśliła Manowska, która już wtedy zaznaczyła, że protesty z takimi uchybieniami formalnymi – zgodnie z kodeksem wyborczym – nie będą rozpatrywane.

Czytaj też:
Tusk zdradził, Giertych banuje Lisa
Czytaj też:
Naukowcy nie zostawiają suchej nitki na analizie wyborczej dr. Kontka. "Błędna i nieuczciwa"


Dołącz do akcjonariuszy Do Rzeczy S.A.
Roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: RMF 24 / TVN24, X
Czytaj także