Od czasu do czasu wychodzi na jaw, że rządzący Polską kolejnej rzeczy nie zrobili na czas albo w ogóle jej nie zrobili, i z tego powodu nasze państwo będzie musiało zwrócić do kasy UE kolejne miliony euro. Nasze państwo, czyli – to przecież jasne – pieniądze te będziemy musieli zwrócić my, podatnicy
Niedawno „Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił, że spektakularną klapą może się zakończyć kolejny, wart aż 712 mln zł, projekt informatyczny w służbie zdrowia. Chodzi o tzw. szynę usług, która miałaby spajać wszystkie elementy systemu ochrony zdrowia – w tym Internetowe Konta Pacjentów i e-Receptę, które oczywiście, mimo iż miały zostać ukończone dawno temu, także nadal nie działają.
A wszystko to oznacza poważne straty związane z korzystaniem z funduszy unijnych. Oznacza miliony euro, których Polska nie dostanie, a niewykluczone, że będzie też musiała zwrócić część z tego, co już na ten projekt otrzymała. W ten sposób kolejny raz słono zapłacimy za coś, co miało nam przynieść oszczędności, a przyniosło wyłącznie straty.
Brakoróbstwo ekipy Donalda Tuska i Ewy Kopacz, która na szczęście odeszła do historii, jest legendarne. Coraz więcej znaków na niebie i na ziemi zapowiada, że również jego koszty, które dosięgają i jeszcze dosięgną nas wszystkich, też przejdą do narodowej czarnej legendy.
Wszelako rozmiary tych strat są na razie trudne do oszacowania. O iluż to bowiem niezrealizowanych projektach, za które już zapłaciliśmy albo dopiero będziemy musieli zapłacić, jeszcze nie wiemy, bo rządzący robili, co w ich mocy, by utrzymać tę wiedzę z dala od opinii publicznej? Albowiem w przeciwieństwie do nielicznych sukcesów, które ekipa Tuska-Kopaczowej zanotowała na swym koncie, i które zawsze były przez jej ludzi wzorowo skatalogowane, opisane i podliczone oraz regularnie w światłach rampy przypominane, porażki, od których aż się roiło, do koń- ca były skrzętnie ukrywane – nigdy nie zostały zestawione ze sobą i podliczone. Bo też czy ktoś wie, ile pieniędzy Polska już musiała oddać do kasy UE za spartaczone projekty? Albo ile będzie musiała oddać? Choćby za kłopoty z terminowymi dostawami pociągów itramwajów przez bydgoską firmę? W tym przypadku mówi się o przepadnięciu aż 570 mln zł unijnej dotacji. Kolejne 5 mld zł miałoby przepaść w związku z niezrealizowanymi inwestycjami kolejowymi, a 2 mld zł z powodu nieprzyjęcia na czas uregulowań dotyczących doskonalenia zawodowego.
To tylko fundusze unijne. A o iluż niezwiązanych z wydawaniem pieniędzy z UE, co wcale nie oznacza, że mniej dla nas, podatników, kosztownych trupach w naszej, polskiej, szafie nie wiemy? Nie ma się jednak co martwić: wkrótce się o nich dowiemy, niestety. Niestety, bo to oznacza, że znowu będziemy musieli głębiej sięgnąć do swoich kieszeni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.