Nowa strategia Polskich Sieci Energetycznych – przewrót antykopernikański

Nowa strategia Polskich Sieci Energetycznych – przewrót antykopernikański

Dodano: 
Sieć wysokiego napięcia, zdjęcie ilustracyjne
Sieć wysokiego napięcia, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash
PROF. ZIEMOWIT MALECHA Zanim nastał system kopernikański, obowiązywał geocentryczny system ptolemejski. I w zasadzie wszystko było w nim "w porządku": dało się przewidywać położenia ciał niebieskich, a nawet zaćmienia Słońca. Jedyny problem polegał na tym, że był on… absurdalnie skomplikowany.

Planety poruszały się w dowolnych kierunkach, po epicyklach, deferentach i czym tylko się dało, a sensu w tym było niewiele. Mimo to system dawał w miarę poprawne wyniki, więc trwał przez setki lat.

Aż przyszedł Kopernik i stwierdził, że cały ten model ma jedną zasadniczą wadę: jest niepotrzebnie skomplikowany. A skoro jest skomplikowany, to nie ma w nim naturalnego piękna, a piękno i prostota są — jak wiadomo — bliskimi synonimami prawdy. Kopernik pomyślał chwilę i zauważył, że istnieje rozwiązanie znacznie prostsze i elegantsze. Wystarczy zmienić perspektywę na heliocentryczną i nagle Wszechświat staje się jasny, spójny i piękny.

Z naszym systemem energetycznym historia potoczyła się niestety dokładnie odwrotnie. Został on pierwotnie zbudowany na kilku prostych zasadach, dzięki czemu działał sprawnie, stabilnie i co istotne, tanio. Następnie przyszedł Zielony Ład, wraz z utopijną pogonią za mityczną zeroemisyjnością i rozpoczęto systematyczne komplikowanie oraz destabilizowanie systemu. Ku zdziwieniu wszystkich okazało się przy tym, że wszystko zaczęło drożeć.

Całkowite odejście od „systemu kopernikańskiego” w energetyce zapowiedziały właśnie Polskie Sieci Energetyczne w swojej Strategii do roku 2040, pod wielomówiącym tytułem „Strażnik i Architekt”. Dokument ten można streścić krótko: maksymalizacja komplikacji systemu, ucieczka od prostoty, przewidywalności i stabilności, a w konsekwencji wdrożenie rozwiązania skrajnie antyekonomicznego, czyli po prostu drogiego.

Można powiedzieć: nihil novi. Otrzymujemy bowiem dalsze brnięcie w niekontrolowaną rozbudowę źródeł zależnych od pogody, doprawione myśleniem życzeniowym w postaci całego wachlarza dodatkowych inwestycji w urządzenia i usługi, które w tradycyjnym systemie elektroenergetycznym były zbędne.

Strategia głosi, że już w 2035 roku Krajowy System Elektroenergetyczny będzie mógł pracować bezpiecznie i stabilnie w 100% na źródłach bezemisyjnych, w przeważającej mierze na panelach fotowoltaicznych i wiatrakach. A więc pięć lat szybciej, niż wymaga tego nawet Unia Europejska. Z najgorszego, ufajdanego węglem bajtla mamy się stać prymusem kontynentu.

Jak to osiągnąć do 2035 roku? Bardzo prosto. Wystarczy wybudować kolejne 80 GW w panelach i wiatrakach, w tym kilkanaście gigawatów w morskich farmach wiatrowych. Do tego wszędzie tam, gdzie trzeba, zamontować kompensatory synchroniczne, inwertery do grid-formingu, około 15 GW magazynów bateryjnych, całkowicie nowe systemy zabezpieczeń, transformatory, sieci przesyłowe, monitoring, „autostrady energetyczne” i wszystko inne, czego tylko dusza zapragnie.

Nie zapomniano również dodać, że elektrownie konwencjonalne, które w „systemie kopernikańskim” zapewniały wszystkie usługi systemowe (stabilizację napięcia, częstotliwości, inercję) za darmo, teraz nie będą już potrzebne, ponieważ zostaną zastąpione USŁUGAMI systemowymi. Możemy się więc spodziewać na rachunkach kolejnej pozycji: „opłata za usługi systemowe”, zapewne jednej z najwyższych. A kto będzie te usługi świadczył? Oczywiście nowi usługodawcy systemu ptolemejskiego, którzy będą na tym zarabiać bardzo konkretne pieniądze.

Czy taki system może działać? Teoretycznie tak. Czy będzie tani? Odpowiedź wydaje się oczywista. Czy da się go zbudować w kilka lat? Tu powinna zapalić się czerwona lampka. Nikomu dotąd się to nie udało. Niemcy próbują od wielu lat i światła w tunelu wciąż nie widać. Można wręcz zapytać, czy w ogóle jest możliwe wyprodukowanie lub zakupienie takiej liczby urządzeń i ich montaż w tak krótkim czasie. To co najmniej wątpliwe. Ale to przecież strategia do 2035 roku, a zarządy zmieniają się szybciej, niż zdąży porządnie zawiać — papier przyjmie wszystko.

Na koniec warto zadać sobie jedno, proste pytanie: co jest bardziej opłacalne? Budowa przewymiarowanego pod każdym względem systemu, 80 GW w panelach i wiatrakach, kilkunastu gigawatów w farmach morskich, 15 GW w magazynach energii, tysięcy kilometrów nowych sieci oraz całej masy dodatkowych urządzeń zabezpieczających, stabilizujących i „formujących” parametry sieci, czy jednak budowa około 10 GW w nowoczesnych elektrowni cieplnych zasilanych węglem i/lub biomasą?

Na koniec pozostaje jednak zachować optymizm. W końcu Polskie Sieci Energetyczne już dziś znakomicie radzą sobie z „zarządzaniem” problemami generowanymi przez OZE. Panele fotowoltaiczne i elektrownie wiatrowe były w ostatnim roku wyłączane zaledwie kilkaset razy, marnując przy tym tylko niespełna 1,5 TWh energii. Niby szkoda, ale spójrzmy na jasną stronę: w Niemczech zmarnowano aż 10 TWh. A skoro sąsiedzi radzą sobie gorzej, to chyba możemy uznać to za sukces.


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także