Godek: Limity wiernych w kościołach są niebezpiecznym zjawiskiem

Godek: Limity wiernych w kościołach są niebezpiecznym zjawiskiem

Dodano: 
Kaja Godek w Sejmie
Kaja Godek w Sejmie Źródło: TVP
– Nie można strachu zadekretować jako postawy obowiązkowej dla każdego obywatela. Osoby, które chcą uczestniczyć w liturgii, mają mieć do tego pełne i nieskrępowane prawo – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina.

Pod apelem w obronie świętowania Wielkanocy przez katolików zainicjowanym przez Fundację Życie i Rodzina podpisali się działacze społeczni, dziennikarze i ludzie nauki. Skąd pomysł na taką formę przekazu?

Kaja Godek: Nie mamy do czynienia z fizycznym i ostatecznym zamknięciem kościołów, ale nastąpiły znaczne utrudnienia w sprawowaniu kultu. Mówię to także z perspektywy osoby, która na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy doświadczyła tych utrudnień. Mam na myśli np. liczenie ludzi w świątyni i próby niewpuszczania tych, którzy przyszli później. Z prawa kanonicznego, a także ogólnej natury Kościoła wynika, że nie może dochodzić do takich sytuacji. Kościół jest i ma nadal być otwarty na wiernych. Rolą duchowieństwa jest natomiast przyciąganie, a nie odpychanie ludzi i zniechęcanie ich do przychodzenia.

Wiele środowisk z niepokojem obserwuje sytuację, w której narzuca się daleko posunięte limity i wielu osobom uniemożliwia uczestnictwo we Mszy Świętej. W Niedzielę Palmową mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy część wiernych nie mogła wejść do kościołów, przez co musieli pozostać na zewnątrz. Nie wierzę, że służy to zdrowiu. W takiej sytuacji łatwiej się przeziębić i złapać jakąś infekcję, tym bardziej, że w czasie Triduum Paschalnego liturgia trwa znacznie dłużej. Przy pisaniu rozporządzeń władza nie patrzy zatem na dobro obywateli. Limity wiernych w kościołach są niebezpiecznym zjawiskiem, które będzie miało poważne konsekwencje społeczne. Warto zadać sobie pytanie, czy ktoś wprowadza takie prawo zupełnie nieświadomie, czy może czyni to z premedytacją?

Środowiska związane z lewicą stosują apel o odwrotnej treści, domagając się zamknięcia kościołów. Jak Pani to skomentuje?

Po pierwsze, jeśli limit w kościele jest przekroczony, to te osoby nie powinny tam wchodzić, ponieważ jeszcze bardziej go przekraczają (śmiech). Są to środowiska skrajnej lewicy, czyli ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno organizowali manifestacje na ulicach w obronie prawa do zabijania nienarodzonych dzieci. Wyszli wówczas pod hasłem, że wolno im się spotykać. Pamiętam, jak próbowali rozbić pikietę naszej fundacji przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Wchodzili pomiędzy nas, nie zważając zupełnie na obowiązujące wtedy limity. Kiedy natomiast zbliża się Wielkanoc i ludzie chcą iść do kościoła, natychmiast zawiązują front obrońców przepisów sanitarnych. Trudno wyobrazić sobie większą hipokryzję. Nie patrzmy na lewicę laicką przez pryzmat tego, co deklaruje, ale na ich realne działanie. Ich celem jest walka z Kościołem, ponieważ oddzielenie ludzi od Kościoła powoduje demoralizację społeczeństwa i pozbawienie go źródła siły duchowej. Ta cała atmosfera, że mamy się ze sobą nie kontaktować i trzymać od siebie dystans, a teraz również nie spotykać się w kościołach, służy głębokiej dezintegracji i niszczeniu więzi międzyludzkich. To nie jest zdrowe ani normalne i nikt nie proponuje nam tego dla naszego dobra. Skutki rozbicia relacji społecznych mogą być gorsze, niż przechorowanie tego czy innego wirusa.

Jak ocenia Pani reakcję hierarchów kościelnych na zwiększenie obostrzeń na czas Wielkanocy?

Obserwuję tę sytuację od dłuższego czasu i mam wrażenie, że Kościół hierarchiczny jest szantażowany przez władzę świecką, aby stał się organem egzekucji jej zarządzeń. To wykorzystanie Kościoła do celów politycznych. Z ogromnym szacunkiem odnoszę się do biskupów, którzy wyłamali się spod rządowej linii i publicznie bronili katolików przed pozbawieniem ich dostępu do liturgii. Mówili o tym m.in. bp Ignacy Dec i bp Ignacy Piotrowski. Jestem bardzo wdzięczna Pasterzom, którym bardziej zależy na dobru wiernych, niż na posłusznym wypełnianiu poleceń władzy świeckiej. Ingerencja władzy świeckiej w sferę sacrum jest naruszeniem konkordatu. Mam wrażenie, że czyni się to dziś z dużą dozą śmiałości.

Do inicjatyw Fundacji Życie i Rodzina w tej kwestii należy nie tylko wspomniany apel, ale również petycja.

List otwarty został podpisany przez osoby na co dzień biorące udział w debacie publicznej. W petycji chodzi natomiast o to, żeby z podobnym apelem do władz mógł zwrócić się każdy obywatel. Przypomnę, że zazwyczaj najdalej posunięte restrykcje pokrywały się z największymi świętami kościelnymi: Uroczystością Wszystkich Świętych, Bożym Narodzeniem i przede wszystkim, już drugi raz, Wielkanocą. Petycja jest dostępna na stronie twojepetycje.pl i jest skierowana do premiera. Chcemy, aby zaprzestał ingerencji w kult religijny i nie zabraniał otwierać kościołów dla wszystkich, którzy potrzebują tam pójść. Biskupi wydali dyspensę od uczestnictwa we Mszy Świętej i jeżeli ktoś się obawia, może pozostać w domu. Ale nie można strachu zadekretować jako postawy obowiązkowej dla każdego obywatela. Osoby, które chcą uczestniczyć w liturgii, mają mieć do tego pełne i nieskrępowane prawo.

LINK DO PETYCJI WS. LIMITÓW WIERNYCH W KOŚCIOŁACH

ZOBACZ APEL WS. ŚWIĘTOWANIA WIELKANOCY

Czytaj też:
Andrzejewski: W profilaktyce trzeba zachować dobrą wolę i rozsądek
Czytaj też:
Lisicki: Kościół znalazł się między młotem a kowadłem

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także