Oj, coś nie wyszło… Tak można najkrócej podsumować pierwsze dni istnienia placówki, która miała być pierwszą w Polsce przychodnią aborcyjną. Pierwszą, a zatem kolejne były w planach.
Wizerunkowa wpadka
Otwarcie Abotaku miało wywołać następujące wrażenie: oto oddolny ruch społeczny polskich kobiet, nie mogąc doczekać się legalizacji aborcji, bierze sprawy w swoje ręce i organizuje miejsce, gdzie panie będą sobie nawzajem pomagać. Siostrzeństwo, empatia, wsparcie, kobieca solidarność. Nie oceniamy, dajemy ci to, czego potrzebujesz, a czego bezduszni politycy (mężczyźni i mizogini!) chcą ci zabronić. Założycielki placówki zapowiedziały nawet grupowe sesje aborcji, żeby oddramatyzować jej dokonywanie. Zamordowanie dziecka chciały przedstawić jako rutynową czynność, jak mycie zębów lub poprawienie sobie ukradkiem makijażu.
Tymczasem od wielu dni na Wiejskiej sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Polacy – obrońcy życia, a także wielu zwykłych ludzi, którzy dołączają do protestu – sprzeciwiają się usankcjonowaniu sytuacji, w której w centrum stolicy działa ośrodek aborcyjny.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.