16 lipca to data, którą katolicy wierni odwiecznej liturgii Kościoła zapamiętają jako datę kolejnego posoborowego zamachu na święte i niezbywalne prawo do uczestniczenia we Mszy Świętej. Pogłoski wyciekające z kurii rzymskiej okazały się prawdziwe, a papież Franciszek faktycznie unieważnił motu proprio Summorum Pontificum, w którym Benedykt XVI uregulował swobodny dostęp do tzw. Mszy Trydenckiej. Franciszek, wydając nowe motu proprio, zatytułowane Traditionis Custodes, wyciągnął daleko idące wnioski z przeprowadzonej w zeszłym roku ankiety na temat sprawowania tradycyjnej Mszy Świętej. Efektem jest przywrócenie „władzy” nad Mszą lokalnym biskupom i szereg innych ograniczeń.
Bóg Rewolucji jest zazdrosny i nie znosi konkurencji
Traditionis Custodes usuwa rozróżnienie na „zwyczajną” i „nadzwyczajną” formę rytu rzymskiego – rozróżnienie, które i tak było mylące i wewnętrznie sprzeczne, ponieważ stara i nowa Msza to dwa zupełnie odrębne i przeciwne sobie ryty. Ale to za mało dla Franciszka, kontynuującego rewolucyjną agendę posoborowych papieży (z której odrobinę wyłamał się autor Summorum Pontificum, Benedykt XVI). Kościelna „kultura negacji” czyni tym samym następny krok, nie tylko wracając do opresyjnego kłamstwa, iż prawo do Mszy Świętej może być ograniczone, ale stwarzając nomenklatularne kuriozum w postaci określenia, że nowa Msza jest „jedynym” rytem rzymskim.
Prowizoryczny, mający kilkadziesiąt lat „tradycji”, ryt Pawła VI, otwierający drogę do niezliczonych nadużyć (choćby poprzez brak usankcjonowanego szacunku do Najświętszego Sakramentu), skupiający uwagę na bezustannie „ględzącym” księdzu, a nie na cichym, przepełnionym wzniosłym sacrum adorowaniu Boga, jest według dokumentu Franciszka „unikalnym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego”. Ponadto biskupi będą autorytarnie wskazywać miejsca, gdzie Msza Święta „może” być odprawiana i sprawować bezpośrednią jurysdykcję nad wspólnotami wiernych, dbając o ich „prawomyślność”... Natomiast w przypadku, gdy kapłan będzie chciał uczyć się odprawiania Mszy Świętej, biskupi będą musieli pytać o zgodę samego papieża.
Kościelny dyktat poprawności politycznej
Jak stanowi wydany przez Franciszka dokument, decyzja o możliwości odprawiania Mszy Świętej w czcigodnym apostolskim rycie, będącym w rzeczywistości – czas powiedzieć to jasno – jedynym godziwym i oryginalnym rytem rzymskim Kościoła katolickiego, nie tylko została poddana samowoli biskupów, ale także dodatkowemu „obostrzeniu”. Mianowicie, biskup, zanim wyda „zgodę” na odprawianie Mszy Świętej, będzie musiał upewnić się, że wierni o nią proszący nie są tradycjonalistycznymi „wywrotowcami”, negującymi nową Mszę. Słowem, Msza Święta w diecezjalnych strukturach – OK, ale tylko jeżeli podpiszemy lojalkę, że akceptujemy rewolucję liturgiczną Pawła VI.
Papież Franciszek dał jasny sygnał, że oczekiwanie przez wiernych, iż Kościół powróci do Tradycji nie będzie tolerowane. Jest to w istocie sygnał wojenny, ponieważ dla wszystkich świadomych katolików jest oczywiste, że oba ryty (oryginalny, mający 2000 lat tradycji i nowy, „sfabrykowany” na potrzeby fałszywej ugody z protestantami) nie mogą ze sobą współistnieć, a przywiązanie do prawdziwej katolickiej Mszy Świętej prędzej czy później wypiera „ohydę soborowych obrzędów”, jak określa Novus Ordo abp Viganò.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują...?
Na koniec postawię tezę, którą część czytelników może uznać za kontrowersyjną. Otóż, uważam, że paradoksalnie z decyzji Franciszka może wyniknąć więcej dobra niż zła. Wszak już Goethe włożył w usta diabła stwierdzenie: „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”. Diabelski w istocie zamach papieża na jedność Kościoła – którym on sam ściągnął na siebie klątwę i potępienie świętych Apostołów Piotra i Pawła – może być przeciwskuteczny, bo niewczesny. Za dużo osób ma już dziś świadomość, czym jest prawdziwa liturgia i jaką jest bronią przeciwko herezji modernizmu, która opanowała Kościół, włącznie ze Stolicą św. Piotra.
Dosłownie przedwczoraj bp Athanasius Schneider stwierdził, że nowe motu proprio, o ile wejdzie w życie, nie zdoła powstrzymać księży przed odprawianiem Mszy Świętej, a wiernych przed uczęszczaniem na nią, ponieważ jest ona uniwersalnym skarbem Kościoła danym od Boga, a papież nie posiada władzy nad tym, co Bóg ustanowił. Z jednej strony, jak zauważył konserwatywny biskup, mamy zastępy młodych ludzi, którzy nie dadzą sobie wydrzeć tego skarbu, z drugiej – Bractwo św. Piusa X, w którym represjonowani przez Franciszka kapłani znajdą niezależność w pełnieniu posługi zgodnej z prawdziwą wolą Kościoła.
Czy warto się oburzać?
Czy warto się zatem oburzać? Oczywiście warto, bo czyn jest skandaliczny. Jednocześnie jednak pozostaje mieć nadzieję, że tam, gdzie nieprawość powstaje z samych wyżyn kościelnych struktur, tam Bóg rozleje niepomierne zdroje łask i wierności – wśród kapłanów, którzy nie podporządkują się niegodziwemu ukazowi watykańskiej władzy oraz wśród wiernych, którzy bardziej przylgną do Chrystusa i Jego Kościoła niż do kłaniającej się „duchowi czasu” modernistycznej hierarchii.
Acha, byłbym zapomniał! Jeszcze tytuł... Traditionis Custodes – „szyderczy” tytuł, jak zauważa Paweł Chmielewski na łamach PCh24.pl, który w tłumaczeniu brzmi... „Strażnicy Tradycji”. Myślę, że można pozostawić to bez komentarza...
Czytaj też:
Bp Schneider o Summorum Pontificum i Bractwie św. Piusa XCzytaj też:
Kard. Sarah: Za Mszą Trydencką stoi "historia świętości i piękna", której nie da się wymazaćCzytaj też:
Abp Viganò: Moderniści najbardziej boją się Mszy Trydenckiej