Przegląd religijny: Schronienie i siła. Odkryj z Biblią nowe źródła swojej siły

Przegląd religijny: Schronienie i siła. Odkryj z Biblią nowe źródła swojej siły

Dodano: 
Peter Abel, "Schronienie i siła"
Peter Abel, "Schronienie i siła" 
Przegląd książek religijnych DoRzeczy.pl || Odkryj źródła siły dzięki poradom psychologicznym, doświadczeniom zapisanym w Piśmie Świętym i praktycznym sugestiom dotyczącym codziennego życia.

Pozycja Schronienie i siła. Odkryj z Biblią nowe źródła swojej siły ukazała się nakładem Wydawnictwa Świętego Wojciecha. To książka niezwykle podnosząca na duchu, wzmacniająca, budująca nasz dobrostan psychiczny i emocjonalny. Będzie pomocna dla każdej osoby w strapieniu, w potrzebie, ku pokrzepieniu serca. Jest znakomitym narzędziem do wykształcenia w sobie umiejętności budowania siły wewnętrznej w oparciu o Biblię. Na podstawie Księgi Tobiasza (ale nie tylko) autor wypracował cały zestaw przeróżnych ćwiczeń duchowych, które pomagają nazwać problem, jaki nas spotyka, przeanalizować go i znaleźć odpowiednie rozwiązanie, czerpiąc z mądrości Biblii.

Peter Abel jest doktorem teologii i diakonem. Pracuje jako duszpasterz w diecezji Hildesheim i posiada bogate doświadczenie w poradnictwie psychologicznym, kształceniu i formacji liderów wspólnot kościelnych oraz prowadzeniu sesji i rekolekcji.

Książka Schronienie i siła jest dostępna w księgarni internetowej Wydawnictwa Świętego Wojciecha.

Fragment Schronienie i siła

Dojrzewanie ludzkiej osobowości

Człowiek wzrasta i dojrzewa, jeżeli działa w sposób celowy i pozostaje spójny ze sobą. Psycholog osobowości Julius Kuhl podkreśla, że dojrzałe osoby mogą odkrywać prawdę o sobie za pomocą myślenia oraz intuicji, koncentracji na szczegółach oraz całościowej percepcji. Możemy mieć różne perspektywy rzeczywistości. Nasze poznanie może być nakierowane na poszczególne rzeczy. Dokładnie rejestrujemy wtedy błędy i bolesne doświadczenia. Kuhl nazywa ten sposób poznania „zoomem błędów”. Ważne są pojedyncze wrażenia zmysłowe; uważnie przyswajamy sobie nowe treści. Dzięki temu się uczymy. Skupiając się na szczegółach, możemy jednak odczuć niepokój i dać się zablokować lękowi. Na przeciwnym biegunie znajduje się postrzeganie całościowe, umożliwiające nam powiązanie i zintegrowanie w sobie wielu treści oraz wrażeń. Ten sposób poznania odzwierciedla doświadczenie zgromadzone przez nas w ciągu życia – nasze działania, emocje i odkrycia spotykają się i łączą w jedną, sensowną całość. Zyskujemy ogólny obraz naszego życia. Jeżeli takie poznanie zostało aktywowane, mamy oczy szeroko otwarte i potrafimy w sobie samym odnaleźć pocieszenie i spokój. Nawiązujemy relację z własnym „ja” i nabieramy zaufania do siebie, ponieważ nasze życie jawi się nam jako całość. Jeżeli jednak brak nam takiej ufności, może nami zawładnąć lęk, w skrajnym wypadku przeradzający się w egzystencjalną rozpacz.

Klucz do radzenia sobie z bólem jest ukryty we właściwym stosunku między „zoomem błędów” a postrzeganiem całościowym. Błędy i ból pozwalają nam wzrastać. Kierujemy uwagę na nasze negatywne doświadczenia – lęk, przygnębienie i poczucie beznadziei – dopuszczamy je do głosu i akceptujemy. Taka szczerość wobec siebie samego osłabia nasze negatywne afekty i pozwala nam odzyskać wiarę w siebie. Wzrastamy, nawiązując kontakt z pozytywnymi siłami w nas i łagodząc negatywne emocje do tego stopnia, że nie mogą one już nami zawładnąć. Udaje się nam to zwłaszcza wtedy, gdy napełniamy się spokojem, odzyskujemy zaufanie do siebie i doświadczamy w tym pociechy. Integrujemy wtedy ból z naszym postrzeganiem całościowym, a tym samym z całym życiem. Absorbujemy sprzeczności naszego życia i godzimy się na nie we wszystkich aspektach – tak brzmią w skrócie tezy Juliusa Kuhla.

Czy nie jest to doświadczenie podobne do tego, które cechuje wewnętrzny zwrot w modlitwie? Jeszcze raz spójrzmy na wołanie Tobita. Zaczyna się ono od gorzkiej skargi. Duszę bohatera przepełnia ból. Tobit wzdycha i płacze, ale nie przestaje się modlić. Ufa swojemu Bogu: „A teraz, o PANIE, wspomnij na mnie i wejrzyj!” (Tb 3,3). Drwiny nieprzyjaciół nie ustają. Pragnienie śmierci niszczy jego siły witalne. Nawiedzają go wątpliwości w wierze. Teraz odnajduję sens w jego wyznaniu grzechu – Tobit prosi Boga o sprawiedliwość, zmiłowanie i przebaczenie, gdyż wie, że w swoim wnętrzu stał się zgorzkniały i niesprawiedliwy wobec Niego. Uświadamia sobie – właśnie w tej chwili – pełną miłości życzliwość Boga. Ograniczenia nie zamykają go w lękliwym egocentryzmie, lecz otwierają na Boga, któremu ufa i ku któremu się nawraca. Sprawiedliwy zwraca się w modlitwie do swojego Boga, by znaleźć pociechę w cierpieniu. Skarżąc się, Tobit kieruje swój wzrok ku Bogu. Jego wyznanie okazuje się silniejsze od skargi, ból ustępuje wobec wielkości miłosiernego Boga. Bohater wzywa Jego imienia, wszystkimi zmysłami i z całej siły, w przeciwnym razie nie wypowiadałby siedmiokrotnie swojej prośby wobec PANA. Ponieważ Bóg dobrze mu życzy i w przeszłości obdarzał swoją łaską, Tobit może opierać swoją ufność na osobistej historii wiary i w chwili rozpaczy patrzeć do przodu.

Gdy wypowiadam za Tobitem jego modlitwę, przechodzę od skargi do ufności, od wątpienia do wiary, od cierpienia do optymizmu, od samotności w sercu do wspólnoty w modlitwie, od spojrzenia wstecz na doświadczone dobro do spojrzenia naprzód na oczekiwane uzdrowienie, od życia modlitwy do modlitwy życiem, od Boga do mnie i – mam nadzieję – ode mnie do Boga. Taką skargę, inspirowaną wydarzeniami życia, trzeba raz po raz brać na modlitwę, w mocnym zaufaniu i z coraz większą nadzieją. Intensywnie się modląc, zagłębiam się w tekst, a on z powrotem prowadzi mnie do życia. Moje życie spotyka się z wiarą, a wiara z życiem. W zapożyczonej modlitwie zagęszcza się często to, co dzieje się we mnie w ciągu całych dni i tygodni. I tak, gdy przyjmuję słowa modlącego się jako swoje, odnajduję sam siebie.

Zainicjowany zostaje „proces zaufania” (Ottmar Fuchs), proces, w trakcie którego stopniowo coraz bardziej ufam, że Bóg od początku obdarzał mnie zaufaniem i nadal będzie to czynić. Będę się więc skarżył PANU, ufając, że mnie wysłucha. A zatem modlitwa jest czymś więcej, niż tylko przepracowywaniem problemów. Bóg się do mnie zwraca, dlatego mam prawo wierzyć, że Jego oblicze jaśnieje nade mną również w ciemności.

„Miłuję PANA, bo usłyszał mój głos błagalny” (Ps 116,1). „Ufałem nawet wtedy, gdy mówiłem: Jestem w wielkim ucisku” (Ps 116,10). „Ja zaufałem Twojej łasce. Moje serce rozweseli się Twoim zbawieniem” (Ps 13,6). Biblijny człowiek modlitwy nie ma co do tego wątpliwości. Wypowiadając słowa modlitwy, już wierzy i ufa. Liczy na życzliwość Boga, który zawsze obdarza nas siłą i wiarą w to, że On ma wobec nas dobre zamiary. Kiedy się modlę, doświadczam więc tego, że mogę podzielić się swoim bólem i otworzyć się na zaufanie, jeśli zwracam się ku Tajemnicy życia. Tajemnicy, która daje mi życie. Nie sposób wyobrazić sobie większego zaufania.

„Ożywia mnie na nowo” (Ps 23,3)

Świadectwo takiej ufnej modlitwy odnajduję w twórczości pi- sarza Hannsa-Josefa Ortheila. W inspirowanej wydarzeniami z biografii i pisarza powieści Die Er ndung des Lebens („Wynalezienie życia”) wuj narratora, ksiądz, opowiada mu o jego ojcu stojącym przy grobie czwartego już zmarłego dziecka. Nikt więcej nie może uczestniczyć w pogrzebie i nawet samemu wujowi braknie sił do spełnienia posługi duszpasterskiej. Ten trudny obowiązek bierze na siebie miejscowy proboszcz, któremu jednak ze wzruszenia słowa również więzną w gardle. Ceremonia się nie klei, wszyscy odczuwają niemal zyczny ból. Wtedy do grobu podchodzi ojciec, bierze głęboki oddech i mocnym głosem zaczyna się modlić: „Pan moim pasterzem, nie brak mi niczego”.

Ojciec przebywa w dolinie śmierci. Czworo dzieci zabrała mu wojna, a jego żona wskutek tego wstrząsu stała się niemową. Nawet brat-ksiądz nie może być dla niego podporą. Słowa zawodzą, wszyscy mają ściśnięte gardła. W tunelu nie widać światła, dro- gi, którą mógłby teraz pójść mężczyzna. Otacza go głucha ciemność, zmysły i uczucia są przytłumione; stoi przy grobie w szoku i rozpaczy. Mężczyzna sięga jednak po słowa, które podsuwa mu psalmista. Modli się psalmem, który zaufanie wyraża chyba mocniej niż jakikolwiek inny:

PAN moim pasterzem,
nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, bym odpoczął. Ożywia mnie na nowo,
prowadzi mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię.
Choćbym kroczył ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną!
Twój kij pasterski i laska
dodają mi otuchy.
(Ps 23,1–4)

W jakimż mocnym obrazie modlący się człowiek wyznaje PANU swoją wiarę! Pan jest naszym pasterzem. Psalmista – w przeciwieństwie do ludzi współczesnych – jeszcze doskonale zna ten obraz. Pasterz pokazuje owcom drogę i prowadzi je. Zna każdą z nich i troszczy się o słabe oraz młode. Broni swojej trzody. Gromadzi owce wokół siebie, a jednocześnie pozwala się im swobodnie paść. Wszystkie zwierzęta mają miejsce odpoczynku – młodą zieleń, ob tość wody i bezpieczne ścieżki. Na psalmistę pada cień śmierci, ale w swojej ufności odzyskuje to, czego mu najbardziej w danej chwili brakuje – siłę witalną. Cierpienie nie może mu zaszkodzić; znajdzie drogę do życia. Tak naprawdę już osiągnął życie – jest z nim przecież Bóg, PAN. Przenika go, daje powietrze, którym może oddychać.

Czytaj też:
Przegląd religijny: "Światło i zaczyn. Odnowa Kościoła, której muszą dokonać wierni"
Czytaj też:
Przegląd religijny: Chrześcijańskie opowieści na dobranoc
Czytaj też:
Przegląd religijny: "Zniszczyć księdza", czyli nowe fakty z życia ks. Popiełuszki

Czytaj także