Formułowane coraz głośniej polityczne oczekiwania reparacji od Niemiec na rzecz Polski za zniszczenia z okresu II wojny światowej u części polskich katolików rodzić mogą pytania czy dylematy. Wielu z nas dorastało bowiem z wdzięczną pamięcią o głęboko chrześcijańskim posłaniu: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie” jakie w roku 1965 biskupi polscy skierowali do biskupów niemieckich. I wielu z nas widzi w nim także początek procesu powojennego polsko–niemieckiego pojednania.
Z drugiej strony, wszyscy rozumiemy, że miłosierdziu i przebaczeniu – zwłaszcza w życiu politycznym – towarzyszyć muszą roztropność i sprawiedliwość. Warto zatem na sprawę tę spojrzeć także w perspektywie ścierających się w niej racji religijnych i politycznych. Warto też zastanowić się jaką lekcję na dziś niesie ze sobą wizjonerstwo polskich biskupów sprzed 57 lat.
Odważne spojrzenie w przyszłość z szarości epoki Władysława Gomułki
Sprawie pamiętnego „Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich” poświęcono dużo dobrych opracowań i powstały na jego temat ciekawe filmy. Tu jedynie sygnalnie przypomnijmy zatem, że podpisane zostało ono 18 listopada 1965 roku w Rzymie, u schyłku Soboru Watykańskiego II, jako jedno z posłań polskiego Episkopatu do 27 Episkopatów innych narodów, przed nadchodzącym Millenium chrztu Polski w roku 1966. Nie można też pominąć kontekstu ówczesnych zabiegów polskich biskupów o pełne uznanie przez Kościół powszechny struktur polskich diecezji na tzw. ziemiach odzyskanych, co jak wiadomo stało się w roku 1972.
Przygotowanie projektu tego dokumentu powierzono abp. Bolesławowi Kominkowi a podpisali się pod nim polscy hierarchowie obecni podczas zakończenia Soboru, między innymi: Prymas kard. Stefan Wyszyński, abp Antoni Baraniak, abp Bolesław Kominek i ówczesny abp Karol Wojtyła. Jego treść stanowi szeroki historyczno-religijny przegląd złożonych tysiącletnich relacji między Polakami i Niemcami, ze szczególnym wyakcentowaniem tragedii II wojny światowej i zbrodni niemieckich w Polsce, oraz wspomnieniem cierpienia ludności niemieckiej, która musiała opuścić Ziemie Odzyskane na skutek wywołanej przez Niemcy pożogi. Pointą zaś tych rozważań, która nadała też całemu dokumentowi szczególnego historycznego wymiaru jest zdanie jakie polscy hierarchowie skierowali do swych niemieckich braci: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu, wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach, kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”.
Szeroka kampania potępienia ze strony rządu Władysława Gomułki jaka spadła na Prymasa Tysiąclecia oraz cały Episkopat w związku z tym dokumentem na przełomie lat 1965-1966, była pierwszym bodaj potwierdzeniem jego ponadczasowego znaczenia. W istocie bowiem, to odważne, w jakimś sensie ryzykowne, posłanie polskich hierarchów torowało drogę powojennego pojednania Polaków i Niemców, którą wyznaczają między innymi: klęczący hołd kanclerza Willy’ego Brandta przed warszawskim pomnikiem Bohaterów Getta i podpisanie układu granicznego PRL-RFN w grudniu 1970, ekspiacyjna inicjatywa „Znaki pokuty” zainicjowana przez młodych niemieckich chrześcijan jeszcze w latach 60., wsparcie RFN dla polskiego społeczeństwa w czasie stanu wojennego, słynna „Msza pojednania” w Krzyżowej w listopadzie roku 1989 i traktaty między wolną już Polską a zjednoczonymi Niemcami z roku 1990 i 1991, wreszcie – i może najważniejsze – intensywne codzienne relacje społeczne i gospodarcze między oboma państwami i narodami, po roku 1989.
I choć na drodze tej nie rozstrzygnięto w sposób satysfakcjonujący wszystkich istotnych kwestii – właśnie na przykład godziwych powojennych reparacji - to za jej swoiste polityczne kamienie milowe uznać można ostateczne uznanie przez Republikę Federalną polskiej przynależności Ziem Odzyskanych, co stabilizowało życie milionów przybyłych tam Polaków. A potem, wsparcie Niemiec dla Polskiej akcesji do NATO i Unii Europejskiej.
Przebaczenie i pamięć
Przywołując ten głęboko chrześcijański gest polskich biskupów, zwłaszcza dziś w sierpniowe i wrześniowe dni gdy szczególnie wspominamy wojenne niemieckie zbrodnie, po pierwsze podkreślić trzeba, że w perspektywie chrześcijańskiej wezwanie do przebaczenia i pojednania nie jest zaproszeniem do zbiorowej amnezji. Odwrotnie. Wartość i niezwykła waga aktu przebaczenia wynika właśnie z tego, że odnosi się ono do realnego, uświadomionego cierpienia, a jego czytelność w kolejnych pokoleniach, zależy od tego na ile owo cierpienie zostało zapamiętane. Co jeszcze ważniejsze, to pamięć chroni akty przebaczenia przed niebezpieczeństwem relatywizacji historycznej prawdy. Jak pisał św. Jan Paweł II: „Przebaczenie nie sprzeciwia się bynajmniej poszukiwaniu prawdy, ale wręcz domaga się prawdy. Dokonane zło musi zostać rozpoznane i w miarę możliwości naprawione” („Przebacz, a zaznasz pokoju”, Orędzie Papieża Jana Pawła II na XXX Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 1997 r).
Gest polskich biskupów z roku 1965 to zatem zaproszenie Polaków i Niemców do trudnej wspólnej drogi pojednania, która jest cierpliwym dźwiganiem bolesnej pamięci i zarazem podjęciem nad nią wspólnej pracy. Wysiłku, który nie przeinacza tragicznych faktów ale szuka na nie nowego punktu widzenia. By raz jeszcze oddać głos św. Janowi Pawłowi II: „ (…) jest oczywiste, że nie można pozostawać więźniem przeszłości; jednostki i narody potrzebują swoistego «oczyszczenia pamięci», aby zło przeszłości nie odrodziło się na nowo. Rzecz nie w tym, aby zapomnieć o minionych wydarzeniach, ale by odczytać je w nowym duchu, ucząc się właśnie z bolesnych doświadczeń, że tylko miłość buduje, a nienawiść niesie zniszczenie i ruinę. Śmiercionośna rutyna odwetu musi ustąpić miejsca wyzwalającej nowości przebaczenia”. (tamże).
Jeśli więc nawet w Orędziu polskich biskupów czytamy: „czcigodni Bracia, wołamy do Was: próbujmy zapomnieć” to nie dotyczy to samego odrzucenia pamięci o sprawcach i ofiarach, ale jest właśnie zaproszeniem do szukania w jej kultywowaniu nowej perspektywy. Do uzupełniania logiki bólu z jednej strony i wstydu z drugiej, które zawsze jakoś paraliżują, chrześcijańską logiką daru przebaczenia. Wielkoduszności, która nie zamazując win, otwiera możliwość współpracy.
Przebaczenie i sprawiedliwość
Po wtóre, trzeba też podkreślić, że perspektywa przebaczenia nie wyklucza szukania sprawiedliwości i naprawiania zła. Pisze św. Jan Paweł II „Nie istnieje (…) żadna sprzeczność między przebaczeniem a sprawiedliwością. Przebaczenie bowiem nie usuwa ani nie umniejsza konieczności naprawienia zła, będącej nakazem sprawiedliwości, lecz zmierza do ponownego włączenia osób i grup do społeczności, a państw do wspólnoty narodów”. (Przebacz, a zaznasz pokoju…).
Mówiąc zatem wprost, także z punktu widzenia nauczania społecznego Kościoła, nie widać żadnej zasadniczej sprzeczności między zainicjowanym przez biskupów polskich w roku 1965 procesem pojednania między Polską a Niemcami, a mandatem demokratycznie wybranych polityków do tego, by na różnych etapach tej drogi podnosili słuszne prawa społeczeństw które reprezentują.
Zgodnie z zasadą słusznej autonomii religii i polityki, Kościół powierza politykom prawo, a nawet obowiązek, zabiegania o dobro wspólne, na ich własną odpowiedzialność i zgodnie z rozeznaniem ich rozumu i sumienia. Przypominając jednocześnie, że miarą dobra wspólnego w życiu międzynarodowym jest prawo każdego narodu do wolności i rozwoju, sprawiedliwość, solidarność i pokój między nimi, do którego drogą jest także przebaczenie i pojednanie.
Lekcja, która zobowiązuje
Relacja między przebaczeniem i pojednaniem a sprawiedliwością ma zatem wymiar jeszcze głębszy. Tak bowiem jak pojednanie wypełnia się w sprawiedliwym zadośćuczynieniu krzywd, tak sprawiedliwość – zwłaszcza w porządku politycznym – może przynieść trwały owoc pokoju tylko na gruncie przebaczenia i pojednania. Wydaje się więc, że dalekowzroczny – moralny i religijny u swych podstaw - gest polskich biskupów był i pozostaje cennym drogowskazem. Tak było w ciągu ostatnich trzydziestu lat, tak może być też i dziś.
Próbując zatem odczytać cenną lekcję jaką, także wobec politycznej kwestii reparacji, pozostawili nam w swym pamiętnym posłaniu polscy biskupi, warto po pierwsze zwrócić uwagę na kwestię języka. Związanych z wojennymi zbrodniami odszkodowań można wszakże domagać się sięgając po emocjonalny, ocierający się o poczucie wrogości, język aktu oskarżenia, powracający nawet po latach do moralnej ułomności winowajcy. Równie jednak przekonująco – i tu ton Orędzia biskupów polskich z roku 1965 jest wskazówką jednoznaczną – można szukać sprawiedliwości odwołując się do partnerskiej logiki wspólnej odpowiedzialności za teraźniejszość i przyszłość. Odpowiedzialności, której warunkiem jest godziwe zamknięcie sprawy wojennych odszkodowań.
Rozwijając tę kwestię warto po wtóre zwrócić uwagę na potrzebę wyraźnego odróżniania w tej trudnej sprawie kategorii politycznej odpowiedzialności od moralnej winy. Formułując pogląd o politycznej odpowiedzialności współczesnego niemieckiego państwa za naprawienie części przynajmniej wojennych krzywd, świadomie lub nie, czasem sugerować można bowiem, że współczesne społeczeństwo niemieckie jest winne wojennych zbrodni jakie wyrządzili jego dziadowie. Budowanie jednak takiej ahistorycznej zbitki, czy szukanie mitycznej lub genetycznej ciągłości między ideologicznym zaślepieniem Niemców w latach 30. i 40. XX w. a ich dzisiejszym demokratycznym „status qvo”, byłoby poważnym uchybieniem prawdzie i politycznym błędem, zamykającym drogę do współpracy i porozumienia.
Warto odnotować, że perspektywę demokratycznych zmian zachodzących w niemieckim społeczeństwie już w roku 1965 wyraźnie dostrzec musieli polscy biskupi, skoro – na ręce biskupów niemieckich – obdarzyli je gestem wybaczenia. Choć wtedy sprawa ta budzić mogła znacznie więcej wątpliwości niż dziś.
Nauka trzecia jaką z pamiętnego Orędzia z roku 1965 odczytać warto w kontekście dyskusji o reparacjach, dotyczy potrzeby „przekraczania ram politycznego tu i teraz”. Dalekowzroczne słowa polskich biskupów były możliwie dzięki ich odwadze wykraczania poza ograniczenia zimnowojennych realiów politycznych, a także, w jakimś sensie, poza logikę społecznych nastrojów, tak mocno naznaczonych pamięcią o okrucieństwach wojny.
Dziś w sprawie reparacji prawdziwym wyzwaniem jest wyjście z nią poza ramy bieżącej politycznej gry i odrzucenie pokusy instrumentalizowania jej na przedwyborczej scenie politycznej. W tym sensie, dobrze aby jej procedowanie wzięli na siebie bardziej urzędnicy niż politycy, a do budowania szerokiego wokół niej konsensusu zaproszone zostały różne obozy polityczne i środowiska społeczne. Gdy bowiem ważne kwestie historyczne traktuje się jako oręż w rywalizacji politycznej, zarówno ogranicza się możliwość trwałego ich rozwiązania jak i pogłębia się, i tak w Polsce dramatycznie głębokie, podziały.
Podnosząc dziś sprawę reparacji warto też po czwarte mieć na względzie wspomniane wyżej, bardzo wymierne efekty powojennego polsko-niemieckiego pojednania, do którego drogę torowało pamiętne Orędzie z roku 1965. Niezależnie bowiem od różnych ocen jakie możemy mieć wobec niemieckiej polityki po 24 lutego br., demokratyczne Niemcy są dziś nie tylko naszym sąsiadem, ale także bardzo ważnym partnerem w relacjach gospodarczych, politycznych i społecznych. Wprost przypomnieli to zresztą w specjalnym „Apelu” w roku 2017 polscy biskupi z Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec pisząc: „Pojednanie to słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy (….). Zgromadzonego przez lata kapitału dobra we wzajemnych relacjach między społeczeństwami, narodami i państwami nie wolno zmarnować ani roztrwonić. Kapitał pojednania i więzi trzeba chronić, umacniać i pomnażać dla dobra naszych Ojczyzn, które mają misję do spełnienia – jest to misja dawania świadectwa pojednanych wobec niepojednanych w Europie i świecie. Dlatego ogromne znaczenia ma sposób, w jaki traktowane są niezałatwione sprawy w relacjach obu państw. Należy je podejmować na płaszczyźnie roztropnej dyplomacji, by podtrzymać z trudem osiągnięte zaufanie, a nie niweczyć poprzez wzbudzanie negatywnych emocji społecznych w którejkolwiek ze stron”.
W istocie, od wyboru politycznego stylu w jakim podjęta zostanie kwestia reparacji zależeć będzie to czy stanie się ona jeszcze jednym etapem w budowaniu dobrego sąsiedztwa Polski i Niemiec, czy też proces ten zmrozić może atmosferą niechęci i uprzedzeń.
Po piąte trzeba też zauważyć, że atmosfera pojednania w relacjach polsko niemieckich, którą zapoczątkowało pamiętne Orędzie polskich biskupów, w kontekście reparacji zaprasza nie tylko do odpowiedzialności i umiaru, ale także odwagi wyjścia w niej poza „wąską logikę i pewne ograniczenia obecnych regulacji prawno-międzynarodowych”. Trzeba bowiem pamiętać, że bezpośrednio po wojnie, gdy kwestie reparacji rozstrzygane były na poziomie prawnym, Polska nie miała suwerennego rządu. Z kolei przy okazji układów z roku 1990 i 1991 gdy sprawy te na gruncie prawnym podjąć można było od nowa, wychodząca z głębokiej zapaści Polska nie miała wystarczającej siły przekonywania by do godziwego i szczodrego zakończenia tej kwestii przekonać swych partnerów.
Dlatego właśnie ów szczególny duch pojednania polsko-niemieckiego uzdalnia dziś oba państwa współpracujące w ramach NATO i UE do politycznego dialogu nad właściwą miarą godnych i zarazem możliwych do udźwignięcia odszkodowań dla Polski. W takim politycznym dialogu raz jeszcze uwzględnić trzeba rzecz jasna wszystkie fakty historyczne. I ogrom niemieckich zbrodni oraz wojennych zniszczeń w Polsce w latach 1939-1945 i decyzję zwycięzców II wojny o przyłączeniu do Polski, wcześniej należących do Niemiec, zasobnych Ziem Odzyskanych jako rekompensaty za ziemie polskie zabrane przez ZSRR.
***
Na koniec warto zwrócić uwagę na coś jeszcze. Niektórzy formułują dziś postulaty usunięcia religii z polskiej sfery publicznej, czy ostrego rozdziału Kościoła od polskiego państwa. Przywołany tu przykład złożonych relacji polsko-niemieckich jak w soczewce pokazuje jednak wartość dotychczasowego modelu relacji między polskim państwem a Kościołem katolickim, opartego o konstytucyjne zasady ich autonomii oraz współpracy dla dobra wspólnego.
Niezależny od politycznej władzy, ale dobrze rozumiejący swą publiczną odpowiedzialność Kościół katolicki, kierując się swą ewangeliczną perspektywą miłosierdzia, odegrał bezcenną rolę w odbudowie powojennych relacji między Polską a Niemcami. Także i dziś, pielęgnując swą niezależność od wpływów świata politycznego, Kościół wnosić może do polskiego życia publicznego bezcenny świat wartości, bez których demokratyczne państwo się nie ostanie.
Czytaj też:
Czy Polska powinna domagać się reparacji od Niemiec? Sondaż dla DoRzeczy.pl