Ich zdaniem nękająca chrześcijaństwo choroba to stała przypadłość, a nasze czasy nie są gorsze od poprzednich epok. A może nawet są lepsze, bo wprawdzie ludzie przestają praktykować wiarę, ale za to bardziej troszczą się o naturę i świat? Są jednak i tacy, którzy odpowiedzi na wyzwania współczesności szukają odwołując się do stałych miar. Wracają do dawnych mistrzów, starożytnych wielkich apologetów. Dlatego dobrze, że wydawnictwo Fronda postanowiło wydać w unowocześnionej językowo formie klasyczną „Historię Kościoła” Euzebiusza z Cezarei. Napisałem do niej wstęp, którego obszerne fragmenty publikuję specjalnie dla czytelników DoRzeczy.pl.
Największy historyk starożytnego Kościoła na świat przyszedł w roku 263, za czasów cesarza Galiena. Może w niezgłębionych planach Opatrzności ta data urodzin była już zapowiedzią późniejszej tolerancji wobec chrześcijan? Galien wstrzymał bowiem wcześniejsze państwowe prześladowania chrześcijan zorganizowane przez cesarzy Decjusza i Waleriana. Jak pisał ks. Marek Starowieyski „wobec klęsk walących się na cesarstwo ze wszystkich stron cesarz Decjusz w 250 roku nakazuje wszystkim obywatelom państwa złożyć ofiary, aby przebłagać zagniewanych bogów. Jest to z jego strony dążenie do przywrócenia Cesarstwu jedności kultowej”. Faktycznie oznacza to wyrok śmierci dla chrześcijan. Masowe prześladowania trwają również za rządów Waleriana, który „był fanatycznym wyznawcą bóstw egipskich oraz mistycyzmu pogańskiego, głoszonego wtedy przez Porfiriusza i Hieroklesa”. Dopiero po klęsce w wojnie z Persami, którzy to pojmali i zabili cesarza, jego następca, Galien, przywraca względny spokój. Chrześcijanie mogą odetchnąć. Nie jest to jeszcze oficjalne uznanie ich istnienia, ale państwo rezygnuje z masowych prześladowań. Znowu zacytuję ks. Starowieyskiego: „W tym czasie uznano de facto istnienie Kościoła i zwrócono mu jego dobra”. A niemiecki badacz, Hugo Rahner pisze, że cesarz Galien nie tylko znosi reskryptem dekrety, mocą których za Waleriana skonfiskowano dobra kościelne, ale uznaje osobowość prawną Kościoła. „Iżby dobrodziejstwo mej łaskawości po całym się rozeszło świecie, rozporządziłem, by opóźniono (tj. zwrócono) miejsca przeznaczone na cele religijne. Przeto i wam posłużyć może treść reskrytpu mojego i nikt się za was niepokoić nie będzie”.
Euzebiusz urodził się zapewne w Palestynie, może w samej Cezarei. Znajdowała się tam bezcenna biblioteka, założona przez wielkiego starożytnego teologa z Aleksandrii, Orygenesa. Przyszły ojciec historii Kościoła tam właśnie studiuje teologię u teologa Pamfilosa, który „odszedł od świata”. Nazywa go swoim ojcem i podpisuje się nawet jako „Euzebiusz, syn Pamfilosa”. Następnie razem ze swym mistrzem pracuje nad uporządkowaniem sławnej biblioteki. Pomaga mu także w napisaniu dzieła „Obrona Orygenesa”. »Mały pokój Kościoła« po czterdziestu latach kończy się jednak wybuchem dużych prześladowań. Cesarz Dioklecjan jest zwolennikiem dawnych tradycji religijnych Rzymu. Uważa, podobnie jak wcześniej Decjusz, że chrześcijaństwo stanowi dla starożytnego kultu śmiertelne zagrożenie. Wierzy, że kłopoty państwa są skutkiem gniewu bogów, którzy nie chcą przebaczyć cesarzom opieszałości i braku woli. Dioklecjan uważa siebie za wcielenie istoty boskiej, Jowisza. Ma też poczucie misji. Chce przywrócić starodawny, rzymski, pogański kult. Najpierw zaczyna wprowadzać nowe porządki w armii.
Szybko dochodzi do wniosku, że walka z Kościołem może być skuteczna tylko wtedy, gdy obejmie całe państwo. W 303 roku wydaje kolejne antychrześcijańskie dekrety. Zakazuje się chrześcijanom sprawowania kultu, dokonuje się konfiskaty ksiąg i naczyń liturgicznych. Wojsko otacza i burzy kościoły. Bardzo ważnym elementem prześladowań jest pozbawienie chrześcijan funkcji publicznych. Mają stać się pariasami. Mają zniknąć z życia publicznego i kulturalnego Rzymu. Żeby to było możliwe trzeba odciąć im głowę – cesarz rozumuje tu poprawnie. Dlatego najostrzejsze represje spadają na przywódców, na przełożonych, biskupów i prezbiterów. Zniszczenie kapłanów to warunek sine qua non zniszczenia przebrzydłej sekty. Wojsko dokonuje aresztowań i egzekucji.
Wolność mogą odzyskać tylko ci, którzy złożą ofiarę bogom. Żeby ostatecznie dokręcić śrubę i całkowicie zdławić chrześcijaństwo cesarz nakazuje złożyć ofiary bogom wszystkim obywatelom imperium. Słusznie podsumowuje tę politykę ks. Starowieyski: „Te cztery dekrety, logicznie ze sobą związane i z siebie wynikające, stanowiły zwarty system totalnego wyniszczenia chrześcijaństwa i przywrócenia pogaństwa w formie rzymskiej”. Drugi raz w historii podobna próba totalnego zniszczenia Kościoła zostanie podjęta dopiero w 1793 roku, w czasie Rewolucji Francuskiej. Trzeci raz dojdzie do niej w okresie rządów bolszewików. Jednak to właśnie Dioklecjan dostarczył przyszłym prześladowcom coś w rodzaju wzorca i matrycy: wycinając w pień kapłanów i biskupów można było, jak wierzył, raz na zawsze uciąć głowę chrześcijańskiej hydrze. Jednak państwo starożytne nie dysponowało jeszcze tak skutecznymi i sprawnymi metodami kontroli i przymusu jak jego późniejsi potomkowie w XVIII lub XX wieku. Prawo i dekrety nie wszędzie były przestrzegane z równą surowością. Najokrutniej wprowadzano przepisy na Wschodzie imperium, tam gdzie rządził sam Dioklecjan i jego najbliżsi współpracownicy – Galeriusz, Maksymin Daja i Licyniusz.
Polityka prześladowań nie mogła się długo utrzymać – zauważa amerykański historyk Kościoła, Robert Louis Wilkes w książce „Pierwszych tysiąc lat istnienia Kościoła”. Chrześcijan było zbyt wielu, ich społeczności trzymały się razem, a ich przywódcy byli zbyt zręczni, by pokonać ich przy pomocy miecza. Wymuszając wybór między Rzymem a chrześcijaństwem cesarze poważnie pomylili się co do siły i odporności Kościoła. Polityka represji nie cieszyła się powszechnym poparciem, a niektórzy obywatele wręcz chronili chrześcijan. Dioklecjan i Galeriusz – pisze dalej Wilkes – reprezentowali ciasne i surowe pogaństwo, nie dostrzegając, że chrześcijanie nie byli już obcymi ale sąsiadami, przyjaciółmi, członkami rodzin, sprzedawcami, od których kupowano chleb lub warzywa lub ryby.
Euzebiusz decyduje się na ucieczkę po śmierci męczeńskiej Pamfilosa w 309 roku. Najpierw chroni się w Tyrze, a potem na pustyni egipskiej w Tebaidzie. Zostaje aresztowany, ale prześladowania powoli tracą siłę. Po wypuszczeniu z więzienia Euzebiusz wraca do Cezarei, gdzie w 311 roku został biskupem. Urząd ten sprawuje aż do śmierci. Tam też kończy pisać pierwszych osiem ksiąg Historii Kościoła. Ósma opisuje jego własne doświadczenia i prześladowania, których sam był świadkiem. W 315 roku dodaje księgę dziewiątą, w 317 księgę X. Pisze osobną rozprawę, częściowo obecną w Historii, o męczennikach palestyńskich. W Historii, jak pisze Jaroslav Pelikan, próbował udowodnić, „bardziej za pomocą historycznych faktów, a nie jedynie dialektycznych argumentów, że chrześcijaństwo i Chrystus są wielkiej starożytności oraz że historia chrześcijaństwa jest historią uniwersalną”. Uczynił to, dodawał autor „Tradycji chrześcijańskiej”, w odpowiedzi na zarzut pogan, iż chrześcijaństwo było zbyt nowe i zbyt prowincjonalne, by zasłużyć sobie na poważne rozważenie. Pelikan uważa, że Euzebiusz stworzył podstawy kościelnej historiografii a Historia Kościoła obok Państwa Bożego świętego Augustyna była podstawą tak apologii chrześcijańskiej jak i rozumienia myśli klasycznej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.