Nie, nie chodzi o żywność modyfikowaną genetycznie. Tytuł pochodzi od pierwszych liter trzech nazwisk: Geremek, Michnik, Owsiak. Przyznaję, akurat tych, bo tworzą właśnie dobry skrót dla nazwania syndromu, o którym chce dziś napisać parę słów. Ale można by dodać jeszcze inne, nie mniej symboliczne nazwiska.
Co to jest syndrom GMO? Nic nowego. Coś, co nasi przodkowie ujęli w powiedzonku, inspirowanym zresztą autentycznym wydarzeniem: „Trybunał z dekretem, Radziwiłł z muszkietem”. Połączenie pychy i megalomanii z warcholstwem i poczuciem bezkarności. Coś takiego niestety jest w Polsce, że trudno tu kultywować tradycje dobre – ale te zrodzone ze zdegenerowanej i opacznie rozumianej „złotej wolności” naśladowców w kolejnych pokoleniach znajdują bez trudu.
Problem zresztą nie w tym, że znajdują się naśladowcy, ale w tym, że znajdują się chętnie do robienia im klaki i do klienckiego wieszania się u klamki. Radziwiłł nie wszedłby do przysłowia, jako wzór magnackiego warcholstwa, nie mógłby sobie pozwolić na gwałcenie wyroków Trybunału, gdyby nie miał na swe skinienie licznych hajduków i „panów braci” obżerających się u jego stołu i pijących za jego łaskawe pieniądze.
Bronisław Geremek jako europoseł odmówił podporządkowania się ustawie lustracyjnej. Nie można znaleźć dla jego postawy prawnego usprawiedliwienia: Trybunał Konstytucyjny wprawdzie zmasakrował ustawę, ale akurat w odniesieniu do europosłów w pełni ją podtrzymał, wraz z obowiązkiem składania oświadczenia lustracyjnego, którego profesor złożyć nie chciał. Nie można też jego odmowy podporządkowania się prawu uznać za „obywatelskie nieposłuszeństwo”, bo Geremek nie deklarował, jak np. Ewa Milewicz, że skoro prawo jest niesprawiedliwe, rezygnuje na znak protestu. Bynajmniej. Geremek po prostu oznajmił, że ma prawo w de, bo on jest Geremek i nikt go nie będzie pytał jakie i kiedy miał kontakty z komunistycznymi służbami, a mandatu nie odda, z tej samej przyczyny.
Tak naprawdę łatwo się domyślić – Geremek był swego czasu zajadłym komunistą (Lech Jęczmyk w wydanych niedawno wspomnieniach, które serdecznie polecam, pisze że w latach stalinizmu na Żoliborzu dwóch działaczy dostało przywilej noszenia przy sobie pistoletu – Kuroń i Geremek właśnie), jako taki był szefem POP PZPR w „stacji naukowej” w Paryżu, będącej przykrywką dla działań wywiadu PRL między innymi przeciwko paryskiej „Kulturze”. I jako tak zaufany towarzysz musiał być przez służby traktowany jako osobowe źródło informacji.
Warcholstwo Geremka znalazło rzesze klakierów, zachwalających jego rzekomą odwagę, sławiących jako tego który „powiedział stop szaleństwu” etc. Ale to tylko piana kłamstw i panegiryków - nie było w jego zachowaniu nic godnego szacunku, tylko zwykła pycha. Taka sama, jak w słowach rzecznika Leszka Millera, który, gdy go spytano, czy minister spraw wewnętrznych (wówczas) skoro posiada broń ma na nią zezwolenie, odparł „pan minister nie jest Jasiem Kowalskim”.
Niedawne zachowanie Adama Michnika w studiu TV to oczywiście rzecz innego zupełnie kalibru i machnąłbym ręką (mam naprawdę dość pisana o tym panu) gdyby gazeta Michnika nie zmarnowała wcześniej tyle farby drukarskiej na labidzenie, jakim to rzekomo chamstwem straszliwym było jedzenie przez profesor Pawłowicz sałatki na sejmowej sali. O tym, że wyciągnięcie papierosa w takim miejscu, podczas rozmowy, nawet bez próby zachowania pozorów (przepraszam, lekarz mi zalecił – czy mogę?) jest zwykłym buractwem, pokazaniem wszystkim: mam was w de! Bo ja to jestem JA, mnie żadne normy nie dotyczą, możecie mi skoczyć! Mam nadzieję, że zgodnie z prawem zostanie TVP wymierzona za to kara (ustawa jasno mówi, że e-papieros jest na ekranie tak samo zakazany, jak zwykły) i że redaktor, który do tego stopnia nie umie panować nad nałogiem, honorowo jej te pieniądze zwróci.
Chyba, że TVP odważy się bronić argumentem (ja bym go przyjął) że kopcący Michnik nie jest promocją nikotynizmu, tylko właśnie przestrogą; patrz, młodzieży, jaki to obciach papierosy – chcecie być jak Michnik czy Czubaszek, czy też wolicie zdrowy tryb życia?
Oczywiście, z tych wszystkich obrońców savoir vivre’u którzy wyżywali się na Pawłowicz, o papierosie Michnika żaden nie wspomniał.
Może dlatego, że za bardzo byli zajęci obroną Owsiaka i jego ataku na dziennikarza Republiki – będącego nie tylko przejawem chamstwa i histerii, ale także bezprawiem, co, mam nadzieję że szybko, potwierdzi sąd. Mimo iż sam Owsiak nie ułatwiał swym hajdukom roboty, robiąc z siebie dodatkowo idiotę twierdzeniami, że on nikogo nie wyrzucał, a tych panów ze swojej „ochrony” nie zna. Hajducy wiedzą co robić – ruszyli nagonką na „prawicowego” dziennikarza, opluwać „żulika” czy zgoła „gangstera” ośmielającego się zadawać Samemu Owsiakowi brutalne pytania, dlaczego ma w de wyroki sądowe i czego się boi w papierach księgowych swej spółki że tak bardzo broni do nich sądowi dostępu.
Jak to pięknie o jednym z owych hajduków napisał profesor Żerko: „gdy czytam Maziarskiego, czuję się, jakbym znowu miał 20 lat”. Ja też. Obrona Owsiaka powiela dokładnie wzorce „Trybuny Ludu” czy „Żołnierza Wolności”, które unosiły się oburzeniem na „agentów międzynarodowego imperializmu” miotających „oszczerstwa” na Ludową Ojczyznę – ale starannie unikały zacytowania, jakie to konkretnie „oszczerstwa”, by ich czytelnik przypadkiem nie miał okazji się zastanowić – a może coś w tym jest? Z wrzasku propagandystów dowiedzieć się można tylko tyle, że jacyś źli ludzie pomawiają Guru, ale że ci „źli ludzie” to sąd RP, który rozważał bardzo konkretne zarzuty i uznał je w świetle dokumentów za zasadne, a tym bardziej, że Owsiak ewidentnie na procesie kręcił i odmawiał dostępu do ksiąg swych rzekomo „stuprocentowo transparentnych” przedsięwzięć – o tym ani dudu! Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, gdy po lawinie tej propagandy pani Ochojska broni Owsiaka argumentem „przecież zarzuty wobec niego są bardzo ogólnikowe, nikt nie umie wysunąć konkretnych oskarżeń”. Cóż, życie w matriksie jest bardzo wygodne.
Wspomniany już Michnik pomiędzy jednym a drugim „machem” wygłosił absurdalną tezę, że Bronisław Komorowski mógłby przegrać wybory tylko gdyby „przejechał po pijaku na pasach ciężarną zakonnicę”. Szkoda, że nie dodał, że – ciągnąc ten abstrakcyjny przykład – wtedy jego, Michnika, gazeta urządziłaby natychmiast wielki seans nienawiści wobec zakonnic, judząc, że chodzą takie głupie cholery po pasach i włażą pod samochody, dobrze, że wreszcie ktoś zaczął z tym robić porządek.
Ten syndrom GMO – megalomańskiego zadęcia, poczucia bycia ponad prawem, ponad wszelkimi normami, i to poczucia wspartego siłą, płynącą z braku skrupułów i z panowania nad kliencką „gołotą” (z ukraińska zwaną dziś „hołotą”) to przeciwieństwo klasy i przyzwoitości. To istota prymitywnego chamstwa, skrywanego pod pozorami inteligenckości i elitarności.
Pamiętam prezydenta RP, który gdy musiał stawić się w sądzie – przyszedł jak każdy obywatel, stanął za barierką i złożył zeznania. Skromnie i z godnością. Bez bizantyjskiego spektaklu i usuwania niewygodnych kamer. Nie udawał hrabiego. Ale też nie miał nic do ukrycia.
Taka jest różnica między rozpanoszonym chamstwem, które się głosi być elitą, a przyzwoitością, przez to chamstwo opluwana i piętnowaną.