W równym stopniu co przebicie się populizmu – „trądu”, jak nazwał go Emmanuel Macron – pojawienie się „demokracji nieliberalnych” stanowi oznakę, że system parlamentarny i przedstawicielski uległ wyczerpaniu. Zyskuje na tym inna forma demokracji, naraz dowartościowująca suwerenność i szanująca wolę narodu.
Wyrażenie „demokracja nieliberalna” jest, oczywiście, wieloznaczne. Bez wątpienia może ona prowadzić w pewnych przypadkach do rządów czysto autorytarnych w najbardziej płaskim rozumieniu słowa. Może też jednak oznaczać wielką odnowę demokracji. Co należy jednak przez to sformułowanie właściwie rozumieć?
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.