– Przypuszczalnie zarazi się 60 do 70 proc. osób, ale nie wiemy, w jakim okresie. Może to być w przeciągu dwóch lat albo nawet dłużej. Problematyczne będzie, jeżeli te infekcje nastąpią w krótkim czasie. Dlatego władze robią wszystko, by rozpoznać zarzewia zakażeń i spowolnić dalsze rozprzestrzenianie się infekcji – wyjaśnia prof. Drosten.
Ekspert przekonuje, że może powtórzyć się sytuacja z 1957 i 1968 roku, gdy doszło do pandemii grypy.
– Jeżeli cały proces pandemii trwać będzie dwa lata, poradzimy sobie. Jeżeli będzie to tylko rok, będzie znacznie trudniej, ponieważ jednocześnie wystąpi wtedy dużo więcej przypadków. Niezbędna liczba łóżek dla pacjentów wymagających terapii na OIOM jest trudna do przewidzenia. Jeżeli teraz nic nie będziemy robić, mogą one nie wystarczyć – mówi prof. Drosten.
Ekspert podkreśla, że wirus jest możliwy do stłumienia i w przyszłości możemy dojść do sytuacji, że stanie się nawet niezauważalny.
Przypomnijmy, że w Polsce dotąd nie potwierdzono przypadku zakażenia. Rząd zapewnił, że jeśli pojawi się pierwszy przypadek choroby, opinia publiczna zostanie o tym niezwłocznie poinformowana.
Czytaj też:
Dramatyczne wieści z Korei Południowej. Setki zachorowań na koronawirusa
Czytaj też:
Zamknięto szkołę w Kołobrzegu. Dziecko z podejrzeniem koronawirusa trafiło do szpitala