Gabriel Michalik: Czym dzisiaj jest rosyjska Cerkiew prawosławna?
Andriej Kurajew: W jakiejś mierze tym samym co Kościół rzymskokatolicki w Polsce: ogromną instytucją społeczną, w której są bardzo różni ludzie, na różne sposoby pojmujący swoje obowiązki chrześcijańskie. Są biskupi z wielkim apetytem biorący udział w życiu politycznym i tacy, którzy troszczą się, by świątynie dawały schronienie przed polityką i bieżącymi problemami.
W czasie, gdy rozmawiamy, nie ucichły jeszcze głosy oburzenia na to, że w konsekrowanej w tych dniach głównej świątyni Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej znalazły się mozaiki z wizerunkami Stalina i Putina. Podobno już je zdjęto.
Wcale nie wiadomo, czy zdjęto. Do tej pory nie opublikowano żadnego zdjęcia wnętrz bez tych mozaik. A nawet jeśli je zdjęto, to nie znaczy, że one przepadły w nicości. Minie szum, mozaiki wrócą na swoje miejsce... Bardzo wielu duchownych zmartwiła nie tylko forma, w jakiej zbudowano świątynię wojskową, nie tylko te mozaiki, lecz także to, co już się tam dzieje. Jesteśmy wstrząśnięci wystąpieniem patriarchy Cyryla z 22 czerwca, w rocznicę wybuchu wielkiej wojny ojczyźnianej. Patriarcha określił ten dzień terminem „vysokotorjestvennyi”, zarezerwowanym w prawosławnej nomenklaturze dla szczególnie radosnych wydarzeń. Cerkiew tak nazywała dzień imienin, urodzin i koronacji imperatora lub następcy tronu. Z kolei o ludziach, którzy zginęli na wojnie, patriarcha powiedział, że to „sviataya zertva” [święta ofiara], co też ma bardzo ścisłe znaczenie w tradycji prawosławnej. Patriarcha przemawiał w obecności Putina i ministra obrony, chciał powiedzieć coś przyjemnego dla nich w „języku cerkiewnym” i wyszło źle.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.