Od roku 2006 nad Tajlandią wisi jakieś fatum. W ciągu zaledwie 14 lat kraj stał się sceną dwóch puczów wojskowych i raz za razem wstrząsają nim kryzysy polityczne, które wyprowadzają na ulice tłumy demonstrantów. Protestujące frakcje mienią się wszystkimi barwami – Bangkok paraliżowały już zarówno "żółte", jak i "czerwone koszule". Gorąco jest także tej jesieni – w tajskiej stolicy odbywają się prodemokratyczne manifestacje. Wśród wysuwanych żądań jest m.in. ograniczenie władzy monarszej przy równoczesnym powrocie króla do ojczyzny. Tajski władca rządzi bowiem swym państwem z Bawarii.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
