Politycy Partii Demokratycznej w USA chcą wyrugować z użycia takie terminy jak "matka", "ojciec", "syn" czy "córka" i zastąpić je określeniami "neutralnymi płciowo". Jak Pani to skomentuje?
Karolina Pawłowska: Widzimy niestety, że wraz z przegraną prezydenta Donalda Trumpa w Ameryce będą miały miejsce gwałtowne i negatywne zmiany dotyczące tego, w jaki sposób funkcjonuje scena polityczna. Zmierzają one do tego, aby podważyć na modłę radykalnych aktywistów podstawowe instytucje społeczne. Tu nie chodzi już tylko o naturalną rodzinę, ale nawet podstawowe rozróżnienie płci na kobiety i mężczyzn. Działania te mają na celu przeprowadzenie w USA głębokiej inżynierii społecznej, której prawdziwym celem jest uczynienia człowieka całkowicie bezbronnym wobec instytucji publicznych poprzez pozbawienie go podstawowych struktur. To bardzo niebezpieczne i wraz ze zwycięstwem Joe Bidena ta sytuacja niestety może iść w złą stronę, a przeprowadzane zmiany mogą mieć dynamiczny charakter.
Czy potwierdzenie wyboru Bidena oznacza rewolucję w USA?
Zdecydowanie tak. Niestety, Joe Biden ugina się pod naporem radykalnych roszczeń w kwestii ochrony ludzkiego życia i rodziny. Będzie to miało wpływ nie tylko na sytuację w samych Stanach Zjednoczonych, ale oznaczać będzie zwrot w polityce prowadzonej w tych kwestiach przez nie na arenie międzynarodowej. Przez ostatnie lata ochrona życia, rodziny i praw fundamentalnych była jednym z kluczowych obszarów polityki zagranicznej USA, co miało swój wyraz przede wszystkim w działaniach podejmowanych na forum ONZ. Warto wspomnieć w tym kontekście, że Stany Zjednoczone wraz z Brazylią, Węgrami i Polską zainicjowały na forum tej organizacji koalicję pod nazwą „Partnerstwo dla Rodzin”. W ostatnich miesiącach zaczęła się ona rozrastać, a jej ukoronowaniem było przyjęcie 22 października 2020 tzw. konsensusu genewskiego, w którym wskazano, że aborcja nigdy nie może być postrzegana jako prawo człowieka, każde życie powinno być chronione, a rodzina jest fundamentalną komórką społeczną. W obecnej sytuacji niemal pewne jest, że USA odejdą z tego sojuszu i przejdą na drugą stronę. Zmiana urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych zapewne wpłynie mocno na ONZ, gdzie, jak wiemy, radykalne koncepcje bardzo często są tematem obrad i rezolucji.
Trwające obrady Kongresu zainaugurowała modlitwa, którą poprowadził reprezentant Demokratów. Kończąc ją powiedział: "amen", a następnie dodał "awoman”. Ta kuriozalna sytuacja to efekt wdrażania tych radykalnych koncepcji?
Tego typu narracja służyć ma stworzeniu wrażenia, że żyjemy w świecie ufundowanym na rzekomej dominacji i opresji ze strony mężczyzn, co przejawiać się ma nawet w podstawowych wyrażeniach i słowach, którymi się na co dzień posługujemy. W kontekście słowa „amen” jest to kompletne nadużycie, gdyż nie ma ono żadnego związku z kobietami czy mężczyznami, a oznacza „niech tak będzie”. Natomiast w świadomości społecznej ma być stworzone wrażenie występowania systemowej dyskryminacji, szczególnie w kontekście religijnym.
Czy w praktyce oznacza to wdrożenie teorii neomarksistowskich?
Tak, wykorzystują one fakt, że w rzeczywistości mogą istnieć różne problemy funkcjonowania różnych grup społecznych, aby w ten sposób uargumentować konieczność przeprowadzenia inżynierii społecznej. Na takiej samej retoryce opierali się marksiści, którzy z kolei wyrugowanie własności prywatnej pomoże w stworzeniu idealnego świata wolnego od przestępstw i przemocy. Wiemy dobrze, że tak się nie stało.