Jednak zakazując sprawowania w bazylice Świętego Piotra indywidualnych Mszy, Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej w rzeczywistości zniósł wielowiekową tradycję w imię swoistego podejścia do liturgii. Mająca wejść w życie 22 marca dyspozycja w zasadzie zakazuje również sprawowania Mszy w rycie trydenckim w bazylice watykańskiej. Miarą „rewolucyjności” tej decyzji, ogłoszonej 12 marca br., jest zresztą niedowierzanie niektórych komentatorów, jak Edward Pentin z National Catholic Register, którzy wpierw poddali w wątpliwość autentyczność skanu dokumentu opublikowanego m.in. przez portal Rorate Coeli. Informacja ta została jednak potwierdzona przez różne nieoficjalne źródła w Watykanie, zarówno z Sekretariatu Stanu jak i samej bazyliki.
Trudno wskazać na rzeczywisty powód tej decyzji, z pewnością natomiast można zwrócić uwagę na jej okoliczności i skutki. Po pierwsze jest to polecenie wydane przez Sekretariat Stanu Fabryce Świętego Piotra i kapitule kanoników watykańskich, czyli dwóm ciałom opiekującym się bazyliką, w sumie w sposób autonomiczny. Wprawdzie komentatorzy mają zastrzeżenia co do jakości ich zarządzania na przestrzeni ostatnich lat, zarzucając postępującą bylejakość, ale skoro polecenie wydaje Sekretariat Stanu, mieszając się poniekąd w cudze sprawy, jest to najwyraźniej nowy porządek zaprowadzany w bazylice przez samego Franciszka. Pytanie dlaczego.
Jakie są prawdziwe przyczyny?
Oficjalny powód podany przez Sekretariat jest lakoniczny, zupełnie nieprzekonujący, a w szerokim kontekście historycznym wręcz niedorzeczny: „W czasie Wielkiego Postu jesteśmy zachęceni do powrotu do Pana całym naszym sercem, umieszczając jeszcze bardziej w centrum słuchanie Słowa Bożego i sprawowanie Eucharystii. Pod tym względem, aby zapewnić Mszom Świętym w Bazylice Świętego Piotra należytą atmosferę skupienia i wystroju liturgicznego, od teraz stanowi się co następuję”. Serio? Czy mające miejsce od wieków odprawianie przez kapłanów indywidualnych Mszy przy bocznych ołtarzach bazyliki Świętego Piotra nie odpowiadało atmosferze skupienia i wystroju liturgicznego? Po co w ogóle zbudowano te boczne ołtarze, jeśli nie dla sprawowania Najświętszej Ofiary na uboczu i w skupieniu, i po co ozdabiano je arcydziełami największych mistrzów sztuki, które turyści przyjeżdżają podziwiać z całego świata, jeśli nie po to, aby stanowiły one najwspanialsze dekorum dla liturgii?
W myśl rozporządzenia w bazylice mają pozostać same koncelebry, należące w praktyce do najgłośniejszych celebracji, co jest w sumie dość eufemistyczną formą skupienia liturgicznego, jaką Watykan chce dać światu za wzorzec. Kapłani, z kurii rzymskiej czy ci przyjezdni – a tych ostatnich jest przecież najwięcej – będą więc musieli wziąć udział w koncelebrze (w jakim języku? a może w jakiej kakofonii poliglotycznej?), albo poszukać sobie innego, spokojniejszego miejsca w Rzymie, których na szczęście, póki co, nie brakuje. Wyjątek w rozporządzeniu stanowią pielgrzymki zorganizowane, najlepiej pod przewodnictwem biskupa, od biedy, ale naprawdę od biedy zwykłego księdza, które to po dobroci i w ramach wielkiej łaskawości oczywiście wpuści się z własną Mszą, ale do podziemi bazyliki, czyli Grot Watykańskich. Nadmieńmy, że przed kryzysem covidowym tych Mszy indywidualnych (z definicji prywatnych, ale zazwyczaj z jakimiś wiernymi, nawet przypadkowymi) przy bocznych ołtarzach było dziennie ok. 40-50, a w okresie letnim nawet więcej, z czego od kilku do kilkunastu dziennie tradycyjnych Mszy trydenckich, nierzadko sprawowanych przy konfesji św. Piusa X czy przy ołtarzu Przemienienia Pańskiego, zdobionego płótnem Rafaela. Takie celebracje, stanowiące wspomnienia z pielgrzymki do Rzymu na całe życie, będą tam teraz basta i finito. Capisco?
"Mniejsza z wiernymi"
Trydent zostanie wprawdzie objęty ochroną właściwą dla rezerwatu w podziemnej kaplicy klementyńskiej, do czterech Mszy dziennie. Jest to, owszem, piękna, przytulna kaplica wewnątrz antycznej krypty z czasów św. Grzegorza Wielkiego, w bezpośrednim sąsiedztwie grobu św. Piotra, ale jest to też w zasadzie jedna z najmniejszych kaplic w całej bazylice, mogąca pomieścić dosłownie kilku wiernych. Mniejsza z wiernymi, a co jak zgłosi się na dany dzień więcej kapłanów niż przewiduje ustawa? Czy trzeba będzie kombinować jak przed pontyfikatem Benedykta XVI (bo dopuszczenie na swobodną celebrację tych Mszy w bazylice to jego zasługa), licząc na życzliwość bądź przynajmniej obojętność zakrystianów, czy też strząsnąć kurz ze stóp i pójść w bardziej gościnne i braterskie progi?
Bo przecież te „porządki” (porządki swoiste, nieużywane boczne ołtarze będą przecież jeszcze bardziej zaniedbane i zakurzone) zachodzą w dobie paradygmatu powszechnego braterstwa, głoszonego urbi et orbi przez Franciszka, w którym to każdy innowierca może pozostać sobą, ale katolik, jak widać, musi wejść w jakąś matrycę nowego ładu, w tym wypadku jedynej słusznej atmosfery skupienia i dekorum w domu Pańskim. Lub zejść, teraz już dosłownie, i to w samym Watykanie, do podziemia i katakumb.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.