Peter R. de Vries, po swoim wieczornym wystąpieniu w telewizji RTL, został pięciokrotnie postrzelony, w tym raz w głowę. Wcześniej miał otrzymywać liczne pogróżki związane z jego pracą śledczą. Sam dziennikarz w 2019 roku twierdził, że według informacji przekazanych mu przez policję, znajduje się na "czarnej liście" najbardziej poszukiwanych przestępców w kraju.
Zamach odbił się szerokim echem w całej Europie. Premier Holandii Mark Rutte określił go mianem "szokującego i niepojętego." – To był atak na wolność prasy, która jest kluczowa dla naszej demokracji – mówił na konferencji prasowej.
W podobnym tonie odniósł się do sprawy również przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel "Moje kondolencje dla rodziny i przyjaciół Petera de Vriesa. To przestępstwo przeciw dziennikarstwu i naszym wartościom - demokrację i praworządność. Nieustannie będziemy stać na straży wolności prasy" – napisał na Twitterze.
Król Holandii Wilhelm-Aleksander wraz z małżonką wyrazili swój "głęboki szok" o podkreślili, że dziennikarze muszą "mieć zapewnioną wolność do wykonywania swojej pracy bez jakichkolwiek zagrożeń".
Femke Halsema, burmistrz Amsterdamu, poinformowała że Peter R. de Vriesa, którego określa mianem "bohatera narodowego" walczy o życie w stołecznym szpitalu.
Polak wśród podejrzewanych
Holenderska policja przekazała, że w związku ze sprawą na jednej z autostrad zostali aresztowani 35-letni Polak oraz 21-letni mieszkaniec Rotterdamu. W stolicy został też ujęty trzeci podejrzewany, jednak władze informują, że osoba ta została już wypuszczona na wolność.
W trakcie nocnych przeszukiwań została zabezpieczona amunicja i nośniki danych.
Policja zapewnia, że jeszcze w tym tygodniu obaj zatrzymani staną przed sądem.
Czytaj też:
Holandia: Pierwszy raz od dwóch tygodni wzrosła liczba zakażeń koronawirusemCzytaj też:
Holandia: Rząd finansuje testy na COVID-19 dla wszystkich wyjeżdżający na wakacje