PIOTR ZYCHOWICZ: Starcie Polski z Rosją jawi się jako starcie Dawida z Goliatem i może się skończyć tylko kompletnym zmiażdżeniem sił zbrojnych Rzeczypospolitej.
JACEK BARTOSIAK: Czas na zmiany polskich map mentalnych! Czas na zmiany myślenia o konflikcie zbrojnym w kategoriach II wojny światowej. Czas na zmiany w kulturze strategicznej Rzeczypospolitej. Rosja nie może być wszędzie i zawsze silna. Wojna jest czynnością polityczną, a nie zabijaniem dla samego zabijania. Wojna ma określony cel. Jeżeli sobie z tego zdamy sprawę – to będziemy bliżej celu.
Rosja wcale nie musi od razu pójść na całość. Czyli rzucić na nas wszystkich swoich sił i zasypać nas rakietami. Należy się raczej spodziewać taktyki małych kroków. Jakichś prowokacji, cyberataków, „zielonych ludzików”… Temu można przeciwdziałać.
Wojna współczesna ma w dużej mierze wymiar pozakinetyczny. Jest to wojna informacyjna, propagandowa, cybernetyczna. Daje to duże możliwości ofensywne państwom słabszym. Tylko trzeba zagrać w tę grę. Powodem, dla którego Rosja mogłaby spróbować skonfrontować się z Polską, byłoby złamanie spójności sojuszu północnoatlantyckiego. Nie ma innego powodu, by nas zaatakować zbrojnie. Celem Rosji nie będzie przecież okupowanie całej Polski. Może nim być tylko podważenie amerykańskich i NATO-wskich gwarancji. My, pierwsi i najważniejsi na wschodniej flance, symbolizujemy amerykańską obecność w Europie, która z kolei ogranicza możliwości polityki Rosjan na Starym Kontynencie. Po prostu ich blokujemy. Trochę jak korek znoszący napór ciśnienia. To jest podstawowy, niepodlegający negocjacjom interes Rzeczypospolitej – trzymać Rosję w ryzach. Rosjanie zatem muszą przełamać ten opór, wypchnąć korek.
Gdzie rozegrałaby się taka wojna?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.