– Ku naszemu wielkiemu ubolewaniu, nasze stosunki z Ukrainą nie są łatwe. I musimy w krótkim czasie powołać tam odpowiednią grupę zadaniową, aby chronić prawie 1500 km granicy z Ukrainą, która jest ogromnym obszarem – stwierdził białoruski dyktator, którego cytuje agencja TASS.
– Jestem do tego zmuszony, ponieważ sytuacja na granicy z Ukrainą nie jest łatwiejsza niż ta z Polakami – ocenił Łukaszenka.
"W razie potrzeby będziemy się bronić"
Odnosząc się do białorusko-rosyjskich manewrów wojskowych, zaplanowanych od 10 do 20 lutego, tłumaczył, że Mińsk i Moskwa nie dążą do eskalacji sytuacji, lecz demonstrują jedynie "gotowość i zdolność reagowania na potencjalne zagrożenia".
Łukaszenka stwierdził, że to przede wszystkim Białoruś, a nie Rosja potrzebuje tych manewrów. – W wyniku tych ćwiczeń zobaczymy, gdzie i jakie jednostki musimy skoncentrować – powiedział, dodając, że manewry wojskowe nie są nielegalne.
– Oni (Zachód – red.) muszą zobaczyć, że nie jesteśmy sami i w razie potrzeby będziemy się bronić – oświadczył białoruski dyktator.
Rosja może zaatakować Ukrainę
Ruchy wojsk rosyjskich są uważnie obserwowane, ponieważ nagromadzenie sił w pobliżu granic Ukrainy i lawina groźnej retoryki wzbudziły obawy Zachodu, że Rosja planuje inwazję. Moskwa zaprzecza wszelkim takim planom, ale wykorzystała impas do wysunięcia żądań gwarancji bezpieczeństwa ze strony Zachodu, w tym powstrzymania ekspansji NATO i zapewnienia, że Ukraina nigdy nie zostanie przyjęta do sojuszu.
Prezydent Andrzej Duda zwołał na piątek Radę Bezpieczeństwa Narodowego, która będzie poświęcona sytuacji na Ukrainie.
Czytaj też:
Rosjanie grożą odcięciem dostaw ropy i gazu do EuropyCzytaj też:
Atak Rosji na Ukrainę. USA szykują plan awaryjny dla Europy