Z relacji RMF 24 wynika, że ewakuacja dzieci przebiegła sprawnie. W konwoju ewakuacyjnym uczestniczyło 17 karetek, dwa duże autokary i kilka samochodów prywatnych.
Transport został zorganizowany przez ratowników m.in. z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. – W niecałą godzinę zdołano zebrać nie tylko pacjentów, ale także ich rodziny – relacjonują wysłannicy RMF FM do Lwowa. Karetki przyjechały po dzieci m. in. z Warszawy, Krakowa i Leżajska. Były także ambulanse z Ukrainy.
Dzieci ze szpitala onkologicznego trafią najpierw do Przemyśla, a następnie zostaną rozlokowani w kilku szpitalach. Natomiast ratownicy zapewnili, że w razie dalszej potrzeby będą wracać na Ukrainę.
Nie wszyscy zostali ewakuowani
W lwowskim szpitalu pozostają jednak jeszcze inni pacjenci. Personel szpitala przygotowuje się na ataki wojsk rosyjskich. W oknach budynku szpitalnego obecne są charakterystyczne taśmy. – Mają zapobiec rozbiciu szyb na drobne kawałki w razie ewentualnych eksplozji w pobliżu szpitala – tłumaczą reporterzy.
Lekarze zapewniają, że nie zamierzają opuszczać szpitala, ze względu na pacjentów, którzy zostali. Podkreślają, że Ukraina "to ich ojczyzna, w której są potrzebni".
Rosyjskie ostrzały
Tymczasem agencja Reuters podała, że w miejscowościach, w których miała się odbyć ewakuacja ludności cywilnej, trwają rosyjskie ataki. Agencja powołuje się na informacje od gubernatorów obwodów: kijowskiego i donieckiego. W sobotę miały zostać otwarte korytarze humanitarne, aby wydostać ludzi z miast pozostających pod ostrzałem rosyjskich wojsk – w tym Mariupola, który znajduje się w obwodzie donieckim.
– Konwój humanitarny zmierza w kierunku Mariupola, będziemy informować o jego postępach… Sytuacja jest skomplikowana, nieustanny ostrzał – powiedział lokalnym mediom gubernator Doniecka Pawło Kyrylenko. – Sytuacja jest niezwykle trudna – dodał.
Czytaj też:
"Prawdopodobnie nastąpi próba okrążenia miasta". Nowe ustalenia brytyjskiego wywiaduCzytaj też:
"Ukraińska Prawda": Białoruś może rozpocząć inwazję na Ukrainę jeszcze dziś