• Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Gierki Girkina

Dodano: 
Holenderscy i malezyjscy śledczy na miejscu katastrofy samolotu linii Malaysia Airlines
Holenderscy i malezyjscy śledczy na miejscu katastrofy samolotu linii Malaysia Airlines Źródło:Wikimedia Commons / Ministerie van Defensie/ (CC0 1.0)
Bohater prorosyjskich separatystów na Ukrainie i idol rosyjskich wojskowych zawiedzionych kolejnymi klęskami usłyszał właśnie wyrok dożywocia za zbrodnię z 2014 r. Nie tylko Ukraińcy, lecz także Holendrzy będą teraz niecierpliwie czekać, aż Igor Girkin trafi do niewoli.

Girkin pełnił funkcję „ministra obrony” tzw. Donieckiej Republiki Ludowej, gdy podlegli mu funkcjonariusze przeprowadzili kuriozalną rozmowę, której tragiczny efekt wstrząsnął światem.

– Ptaszek do was leci.

– Rekonesansowy czy jakiś duży?

– Nie widzę, bo chmury zasłaniają.

– Rozumiem, przekaż to wyżej.

Rozmowa ta miała miejsce 17 lipca 2014 r., kwadrans po godz. 16. Po wszystkim Służba Bezpieczeństwa Ukrainy stwierdziła, że o „ptaszku” rozmawiali Walerij Stelmak i Igor Bezler – dwaj separatyści służący pod Girkinem. Niezmiennie szokować może niefrasobliwy ton tej rozmowy. Ludzie, którzy odpowiadali za działanie obrony przeciwlotniczej na terenach oderwanych od Ukrainy, nie byli skłonni do większej refleksji nad tym, czym właściwie jest ów „ptaszek”, który pojawił się jednemu z nich na ekranie radaru. Efektem było odpalenie rakiety przeciwlotniczej systemu Buk, która dosłownie poszatkowała kabinę pilotów boeinga 777 Malaysia Airlines z 298 osobami na pokładzie (zdecydowana większość z nich to Holendrzy). Późniejsze dochodzenie ustaliło, że piloci zginęli na miejscu, śmiertelnie ranieni kawałkami metalu pochodzącymi z rakiety i rozerwanego poszycia maszyny. Szczątki maszyny i zwłoki pasażerów rozrzucone zostały na obszarze 30 km kw.

Rosyjscy mocodawcy

Rosjanie, gdy tylko zrozumieli, że „ptaszkiem” nie był ukraiński samolot, lecz ogromny pasażerski odrzutowiec, od razu przystąpili do zacierania śladów. Najważniejsze było ukrycie wyrzutni rakiet. Została ona wysłana niezwłocznie tam, skąd przybyła – do rosyjskiej jednostki wojskowej po drugiej stronie granicy. Śledczy wyjaśniający tę zbrodnię mieli do dyspozycji mnóstwo przechwyconych rozmów telefonicznych pomiędzy pracującymi dla Rosjan bojownikami, którzy, spanikowani, starali się zatrzeć ślady.

Cały artykuł opublikowany jest w 48/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także