Jak podał Reuters, były amerykański producent filmowy Harvey Weinstein został w poniedziałek uznany winnym gwałtu i innych przestępstw seksualnych przez Sąd Najwyższy w Los Angeles. Jednocześnie ława przysięgłych nie była w stanie wydać wyroku w sprawie kilku pozostałych zarzutów wobec filmowca.
"Harvey Weinstein na zawsze zniszczył część mnie tamtej nocy w 2013 roku i nigdy tej części nie odzyskam. Proces był brutalny, a prawnicy Weinsteina sprawili, że przeszłam piekło, występując jako świadek, ale wiedziałam, że muszę doprowadzić tę sprawę do końca. Mam nadzieję, że Weinstein nigdy nie zobaczy już świata poza celą" – mówiła ofiara producenta, cytowana przez Reutersa, po tym, jak sąd uznał Weinsteina za winnego. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Już teraz były producent odsiaduje już 23-letni wyrok więzienia – w 2020 roku został skazany za napaść seksualną na swoją asystentkę Mimi Haleyi oraz gwałt trzeciego stopnia na aktorce Jessice Mann. Do gwałtu doszło w 2013 r.
Seksualny drapieżca. Od niego zaczął się ruch #MeToo
W 2017 r. Harvey Weinstein został oskarżany o przestępstwa seksualne prze grupę kilkudziesięciu kobiet. Tym samym zapoczątkowany został ruch #MeToo, w ramach którego kolejne kobiety zaczęły opowiadać o molestowaniu seksualnym, jakiego doświadczyły. Początkowo dotyczyło to przede wszystkim świata filmu, jednak później objęło także inne dziedziny.
W związku z oskarżeniami, producent filmowy z Hollywood został wydalony z Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.
Czytaj też:
Media: Muzyk jazzowy Krzysztof S. usłyszał zarzut pedofilii