Ministerstwo Obrony Rosji potwierdziło, że Ukraińcy dokonali ataku rakietowego na tymczasowe kwatery rosyjskiego wojska w Makiejewce w obwodzie donieckim, wystrzeliwując sześć rakiet z systemu HIMARS. Dwa pociski zostały zestrzelone, natomiast cztery trafiły w cel zabijając 63 żołnierzy rosyjskich.
Siły Zbrojne Ukrainy zaatakowały budynek szkoły zawodowej w Makiejewce w noc sylwestrową. Według strony ukraińskiej zginęło około 400 rosyjskich rezerwistów z obwodu saratowskiego, których zmobilizowano na wojnę. Kolejnych 300 rekrutów miało zostać rannych.
Jak informuje "The Moscow Times", powołując się na rosyjskie źródła, Ukraińcy z powodzeniem przeprowadzili atak, ponieważ personel wojskowy obecny w Makiejewce aktywnie korzystał z telefonów komórkowych, co ułatwiło ich lokalizację.
Rosjanie wściekli po ataku Ukraińców na bazę w Makiejewce
Rosyjscy blogerzy wojskowi uważają, że tak duża liczba zabitych to efekt przechowywania amunicji w tym samym budynku co koszary, mimo że dowódcy wiedzieli, że znajduje się on w zasięgu ukraińskich rakiet.
Po masakrze w Makiejewce wściekłości nie kryją rosyjscy politycy. Grigorij Karasin, członek rosyjskiego Senatu i były wiceminister spraw zagranicznych, nie tylko zażądał zemsty na Ukrainie i jej sojusznikach z NATO, ale także przeprowadzenia "dokładnej analizy wewnętrznej".
Siergiej Mironow, były przewodniczący Senatu, chce wyciągnięcia odpowiedzialności karnej wobec urzędników, którzy "pozwolili na zgromadzenie żołnierzy w niechronionym budynku" i "wszystkich wyższych władz, które nie zapewniły odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa".
Z kolei Andriej Miedwiediew, wiceprzewodniczący moskiewskiej Dumy i prokremlowski dziennikarz, powiedział, że władze, zarówno cywilne, jak i wojskowe, muszą szanować życie Rosjan.
Czytaj też:
Wywiad wojskowy Ukrainy: Wiemy, gdzie Rosja trzyma broń jądrową