WHO is WHO?
Nagle się okazało, że tym interesem zawiaduje właściwie jeden ośrodek. Nazywa się Światowa Organizacja Zdrowia i jest instytucją działającą w ramach ONZ. Co najważniejsze – ustala światowe normy i standardy np. dotyczące składu lekarstw i jakości żywności, tworzy politykę zdrowotną opartą na wiedzy naukowej, zarządza kryzysami zdrowotnymi, śledzi i ocenia tendencje zdrowotne na świecie. Okazało się, że kwestia „zarządzania kryzysami zdrowotnymi” stała się kluczowa w roli, jaką w covidowej pandemii odegrała WHO, bo to ona ogłosiła pandemię. W dodatku odbyło się to w sposób wielce niejasny, gdyż jej szef określił, że mamy do czynienia z chorobą, która „MOŻE być określona jako pandemia”. Żeby zrozumieć rolę i „strategię” WHO, trzeba – jak to mówią Amerykanie – „follow the money”, czyli pójść za pieniądzem, by zobaczyć, jak działa cały interes. Mamy tu zwodniczą dwoistość: budżet organizacji oraz budżet sponsorów. Zajmijmy się tym pierwszym. Budżet WHO to 7,5 mld dol., ale tylko 2 mld dol. pochodzą ze składek. Składkowcy WHO to 194 kraje, co jest bezpośrednim transferem członkostwa w ONZ. Najwięksi donatorzy to: Niemcy (17,13 proc.), Bill and Melinda Gates Foundation (9,49 proc.), USA (7,15 proc.), Komisja Europejska (6,53 proc.), Gavi Billa Gatesa (5,99 proc.). Wkład Polski to 7,5 mln dol. rocznie. Prawie 29 proc. budżetu WHO pochłania koszt utrzymania siedziby głównej. Jak widać, już na poziomie członkowskim mamy do czynienia z prywatnymi donatorami, głównie pośrednikami Big Pharmy. Ale nie tu jest haczyk – gros wydatków WHO idzie przez nią kanałem zleceń bezpośrednich od wielkich firm farmaceutycznych na programy i badania. W 1950 r. budżet WHO pochodził ze składek członkowskich. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ten strumień finansowania się wyczerpał. Pozbawiona finansowania publicznego WHO musiała polegać na dobrowolnych wpłatach od państw darczyńców, prywatnych filantropów, firm i organizacji pozarządowych. W przeciwieństwie do funduszy pochodzących z opłat indywidualni darczyńcy mogą przeznaczać środki „pozabudżetowe” na dowolne cele, omijając w ten sposób kontrolę WHO. W 1970 r. te prywatne wpłaty stanowiły jedną czwartą budżetu agencji. W 2008 r. stanowiły już prawie 80 proc. Tak więc to prywatni darczyńcy, a nie WHO, mogą teraz decydować o priorytetach tej organizacji i w ten sposób kształtować globalny program zdrowotny.
A jakie są priorytety Big Pharmy? Wiadomo, że zysk, ale polegający na sprzedawaniu drogich markowych leków, w dodatku na masową skalę. Dlatego chętnie są „witane” wszelkie nowe choroby, deprecjonowany jest leczniczy efekt leków, które już straciły ochronę patentową i mogą być tanio produkowane. Wszystko to zobaczymy w zwierciadle covidowym. Spektakularnym przykładem takiego wpływu może być fakt, że w 1998 r. 39 największych firm farmaceutycznych pozwało rząd RPA za wprowadzenie w życie ustawy mającej na celu zwiększenie dostępności leków antyretrowirusowych dla biednych ludzi umierających na AIDS. Według analizy budżetu organizacji na lata 2004–2005 91 proc. środków pozabudżetowych WHO zostało przeznaczonych na choroby, które odpowiadają za zaledwie 8 proc. światowej śmiertelności. Biorąc pod uwagę dominację funduszy pozabudżetowych w ogólnych wydatkach, WHO wydała 60 proc. swoich środków na choroby, na które przypada zaledwie 11 proc. światowej śmiertelności. Znaczna część środków została przeznaczona na rozwój szczepionek przeciwko chorobom zakaźnym, co jest zgodne z ogólną preferencją przemysłu prywatnego, który przedkłada drogie, zaawansowane technologicznie badania nad tanią profilaktykę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.