Do tragedii doszło w niedzielę popołudniu, na plaży Ballycroneen w miejscowości East Cork (południowo-zachodnia Irlandia).
Służby ratunkowe otrzymały sygnał od świadków tragedii około godziny 12.15 i natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową.
34-latka ruszyła na pomoc synowi
Jak relacjonują irlandzkie media, pochodzącą ze Strzyżowa (woj. podkarpackie) Joanna Wiśniowska spędzała niedzielę na plaży z 10-letnim synem. W pewnym momencie kobieta miała zauważyć, że chłopiec ma problemy z powrotem na brzeg i ruszyła mu się na pomoc.
Z doniesień medialnych wynika, że kobieta zdołała doholować 10-latka do przybrzeżnych skał i chłopiec wydostał się na brzeg. Jednak 34-latkę porwał silny prąd i nie zdołała już wrócić do brzegu.
Kobietą z wody wyciągnęły służby ratownicze. Polka została przetransportowana helikopterem do pobliskiego szpitala, gdzie lekarze określili jej stan jako krytyczny. Pomimo udzielonej pomocy medycznej kobieta zmarła.
10-letni syn Polki odniósł niewielkie obrażenia, które nie zagrażają jego życiu.
Rodzina mieszka w East Cork od lat
Lokalne media piszą, że rodzina mieszka w East Cork od lat i jest bardzo zintegrowana z lokalną społecznością. 34-latka była matką dwójki dzieci, w East Cork mieszkała z partnerem.
Władze miasta zapewniają, że będą wspierać rodzinę i w najbliższych dniach podjęte zostaną działania, które mają pomóc pogrążonym w żałobie partnerowi 34-latki i ich dzieciom.
Wyrazy współczucia i kondolencje bliskim kobiety złożyli nie tylko przedstawiciele lokalnych władz, ale także członkowie lokalnego klubu wioślarskiego, do którego należą partner kobiet i jej syn.
Czytaj też:
W Tatrach znaleziono ciało Polaka