W II turze wyborów prezydenckich w Argentynie libertarianin Javier Milei uzyskał 56 proc. głosów, a jego rywal – socjalista Sergio Massa – 44 proc.
– Dzisiaj rozpoczyna się odbudowa Argentyny. Dzisiaj zaczyna się koniec upadku Argentyny. Dzisiaj kończy się zubożający model wszechobecnego państwa, na którym korzystają tylko niektórzy, podczas gdy większość cierpi – powiedział Javier Milei po ogłoszeniu wyników wyborów. – To historyczna noc dla naszego kraju, początek końca dekadencji. Argentyna powróci na drogę, z której nigdy nie powinna schodzić – dodał.
Wybory prezydenckie w Argentynie
Jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów Sergio Massa uznał swoją porażkę i złożył telefoniczne gratulacje Javierowi Mileiowi. – Czynię to w przekonaniu, że najważniejszym przesłaniem, jakie powinniśmy przekazać Argentyńczykom, to współistnienie, współżycie w dialogu i poszanowaniu pokoju – mówił kandydat Unii dla Ojczyzny, reprezentujący w tegorocznych wyborach prezydenckich rządzącą dotąd w Argentynie lewicę peronistowską.
Roczna stopa inflacji w Argentynie wzrosła we wrześniu do 140 proc., a 40 proc. obywateli żyje w ubóstwie. Stąd dużą popularnością cieszyła się kandydatura Javiera Mileia, lidera ruchu Naprzód Wolność, który zaproponował radykalną zmianę kursu z socjalizmu na gospodarkę wolnorynkową. Sam Milei jest określany przez zachodnią prasę jako ekonomiczny ultraliberał i polityk spoza establishmentu. Media zwracają szczególną uwagę na jego postulat "dedolaryzacji". W trakcie kampanii wyborczej libertarianin wezwał m.in. do odejścia od tzw. sprawiedliwości społecznej. Natomiast dotychczasowy minister gospodarki Sergio Massa zaproponował stworzenie systemu kontroli, umożliwiającego obywatelom kontrolowanie i monitorowanie finansów państwa, czy emisję cyfrowej waluty banku centralnego. W I turze wyborów wygrał Massa z wynikiem 36,6 proc., zaś Milei zdobył 30 proc. głosów.
Czytaj też:
Korporacja zbiera dane poprzez skan gałki ocznej. Kolejny kraj reaguje