Zaledwie cztery dni po wyborach europejskich portal Politico rzucił prawdziwą bombę. Podał, że najważniejsze role na szczytach unijnej władzy już zostały rozdane i pozostaje tylko formalne je zatwierdzić. Mieli to uczynić przywódcy państw Unii, którzy w poniedziałek 17 czerwca wieczorem zebrali się w Brukseli na kilkugodzinnym nieformalnym szczycie.
Tak się jednak nie stało. Prezydenci i premierzy w ścisłym gronie, bez doradców i współpracowników (i bez telefonów komórkowych, nie bez znaczenia dla dopływu informacji na bieżąco), dotrwali przy stole obrad prawie do północy. Z dostępnych informacji wynika, że troje eurokratów z czołowej „wielkiej czwórki” nie budziło zastrzeżeń i pewnie uzyska akceptację. Problemem okazała się tylko przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, intensywnie zabiegająca o drugą kadencję.
Cztery główne unijne stanowiska to przewodniczący Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego oraz szef unijnej dyplomacji. Według Politico na czele Rady ma stanąć Antonio Costa, były premier Portugalii. Unijną dyplomacją pokierowałaby Kaja Kallas, obecna premier Estonii, a europarlamentem jego obecna szefowa, Roberta Metsola, eurodeputowana z Malty. O obsadzeniu tej ostatniej funkcji nie decydują wprawdzie unijni przywódcy, lecz sam parlament, niemniej jest ona brana pod uwagę jako przewidywany element unijnej układanki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.