Proboszcz z Gazy przerażony atakiem Izraela na szkołę: Chroniły się tam całe rodziny

Proboszcz z Gazy przerażony atakiem Izraela na szkołę: Chroniły się tam całe rodziny

Dodano: 
Zniszczenia w Strefie Gazy w wyniku izraelskiej inwazji
Zniszczenia w Strefie Gazy w wyniku izraelskiej inwazji Źródło: PAP/EPA / MOHAMMED SABER
Po bombardowaniach armia Izraela rozpoczęła szturm na centrum i tak zniszczonej już Gazy. Szczególne przerażenie budzi atak wojska na szkołę.

Rzeczą nie do przyjęcia są ataki wojskowe na miejsca, które stały się schronieniem dla cywilów, którzy w wyniku wojny stracili wszystko, w tym dach nad głową. Wskazuje na to proboszcz parafii w Gazie, do której należy ostrzelana placówka. Jak mówi, wciąż nie wiadomo, ile osób zostało zabitych i rannych.

Takie ataki budzą przerażenie

Ks. Gabriel Romanelli wyraził przerażenie po izraelskim ataku na szkołę Świętej Rodziny. Znajduje się ona w Rimal, cztery kilometry od katolickiej parafii w Gazie, która też jest miejscem schronienia dla ok. 500 osób, w tym niepełnosprawnych dzieci. Proboszcz podkreślił, że od miesięcy obiekt ten był wykorzystywany do przyjmowania wielu uchodźców. – Trudno powiedzieć, ile osób było obecnych w czasie bombardowania. Szkoła została dwukrotnie trafiona, kilka osób zginęło, a bardzo wiele zostało rannych – powiedział ks. Romanelli w rozmowie z watykańskimi mediami. Dodał, że w tym miejscu od początku wojny chronią się Palestyńczycy, „którzy nie mają już nic, a przede wszystkim domu, w którym mogliby mieszkać”.

Proboszcz podkreślił, że trudno będzie jednoznacznie stwierdzić, ile osób było w budynku w czasie bombardowania. – Ta liczba zmieniała się w czasie. Na początku było tam ponad tysiąc osób, ale potem zostały wypędzone. Później jednak 700 osób wróciło, ponieważ nie wiedzieli, dokąd się udać, ponieważ prawie wszystko w Gazie zostało zniszczone – tłumaczył duchowny. Wskazał, że jedną z największych trudności na jaką napotykają mieszkańcy Strefy Gazy jest przemieszczanie się: – Rzeczą niemożliwą dla nas jest przedostanie się na miejsce tragedii. Wyjście poza teren naszej parafii grozi utratą zdrowia lub życia. Robimy to tylko jedynie w wysoce uzasadnionych sytuacjach, np. gdy trzeba kogoś zawieźć do szpitala, który zresztą w dniu ostrzału szkoły został ewakuowany – powiedział ks. Romanelli.

Życie w ciągłym strachu

Proboszcz z Gazy zauważył, że sytuacja staje się wysoce niestabilna. W dniu, kiedy doszło do ataku na szkołę wojsko izraelskie poprosiło o ewakuację pięciu dzielnic położonych na północ od parafii Świętej Rodziny, praktycznie 100 metrów od nich. – Zaraz po tym pojawiły się bomby. Usłyszeliśmy głośne eksplozje, a wiele odłamków spadło również w naszej okolicy. Cały czas żyjemy w ogromnym strachu – powiedział ks. Romanelli. Z powodu ostrzałów i spadających na teren parafii odłamków zawieszona została cała działalność na wolnym powietrzu. – Chronimy się pod dachem, gdzie tylko to jest możliwe, by uniknąć niebezpieczeństwa – wyznał proboszcz mówiąc, że jeszcze kilka dni temu na parafialnym podwórku odbywały się kolonie dla dzieci. – Chcieliśmy dać im namiastkę normalności, przez gry i wspólne zabawy, obecnie jest to niemożliwe – podkreślił.

Na terenie jedynej katolickiej parafii w Strefie Gazy mieszka obecnie ok. 500 osób, w tym kilkadziesiąt niepełnosprawnych muzułmańskich dzieci, którymi jeszcze przed wojną opiekowały się Misjonarki Miłości. Zaraz na początku wojny siostry przeniosły się ze swego domu na teren przykościelny. Ks. Romanelli wyznał, że dzięki pomocy Patriarchatu Łacińskiego Jerozolimy i Stolicy Apostolskiej na obecną chwilę udało się dostarczyć wystarczającą pomoc żywnościową. – Dzięki temu wsparciu mogliśmy wesprzeć 1200 ubogich rodzin, które mieszkają w naszej okolicy. To jest uboga dzielnicy robotnicza i potrzeby są ogromne – podkreślił ks. Romanelli. Kapłan stwierdził, że największym wyzwaniem pozostaje obecnie troska o osoby chore, starsze i ranne. Brakuje odpowiednich leków a transport do szpitala stał się niemożliwy. Dużym problem jest brak oleju napędowego. – Dla nas paliwo jest niezbędne, ponieważ potrzebujemy go do pompowania wody ze studni i wytwarzania energii elektrycznej do oświetlenia pomieszczeń czy ładowania akumulatorów. Wodę z naszej studni dajemy też ludziom w okolicy – powiedział ks. Romanelli. Zauważył, że przy obecnych upałach istnieje też potrzeba uruchomienia wiatraków, szczególnie w pomieszczeniach, gdzie są chorzy.

Idziemy do Jezusa

– Staramy się żyć w miarę normalnie. Trzymamy się rutyny, która nam pomaga – wyznał ks. Romanelli. Rytm życia wyznacza codzienna msza św., adoracja Najświętszego Sakramentu i wspólnotowy różaniec. – Wiara trzyma nas przy życiu i dodaje nadziei – powiedział proboszcz. Przypomniał, że gdy po wybuchu wojny chrześcijanie z okolicy zaczęli się chronić w parafii mówili – idziemy do Jezusa. – Świadomość tego, że Jezus jest z nami w Gazie jest bardzo mocna. Sił dodaje nam to, że jest z nami realnie obecny w Najświętszym Sakramencie w tabernakulum. Daje nam to ogromne pocieszenie mimo wielkiego cierpienia, jakie pociąga ze sobą ta wojna – podkreślił proboszcz prosząc wszystkich ludzi dobrej woli o modlitwę za Strefę Gazy.

Wiara i nadzieja

Kolejną rzeczą, której nie brakuje w parafii Świętej Rodziny, jest głęboka wiara połączona z nadzieją, mimo że niektóre działania duszpasterskie zostały zawieszone na ostatnie dziesięć dni z powodu wzmożonych nalotów w okolicy. "To prawda, wiara jest sercem naszego związku. Wiemy, że Jezus jest tutaj w Gazie. Jesteśmy świadomi, że jest w Tabernakulum i to przynosi nam wiele pociechy pomimo poważnej sytuacji, której doświadczamy" – podsumowuje proboszcz parafii w Gazie.

Czytaj też:
Protest pod Białym Domem. "Zatrzymać ludobójstwo teraz!"

Czytaj także