We wtorek w różnych miejscach Libanu eksplodowały pagery, w środę – krótkofalówki i radia. Lider Hezbollahu Hasan Nasrallah powiedział w czwartek, że Izrael naruszył wszystkie czerwone linie. I dodał, że to, co się wydarzyło, można nazwać "deklaracją wypowiedzenia wojny".
Według niego Izrael, detonując tysiące pagerów i krótkofalówek, zamierzał "zabić co najmniej 5000 osób w ciągu dwóch minut w dwa dni". Podkreślił, że "wróg wysadził urządzenia bezprzewodowe, nie przejmując się tym, kto je nosi".
Przyznał, że Izrael zadał organizacji "bezprecedensowy cios, niespotykany w historii oporu w Libanie" i obiecał odwet.
Saudyjska stacja telewizyjna Al-Arabijja odnotowuje, że podczas przemówienia Nasrallaha nad Bejrutem przeleciały izraelskie myśliwce, przekraczając barierę dźwięku.
Eksplodujące pagery Hezbollahu. Wszystko wskazuje na izraelski Mosad
Chociaż Izrael nie przyznał się do odpowiedzialności za ataki, Hezbollah obwinia go o zdetonowanie urządzeń komunikacji bezprzewodowej, które zabiły 37 osób, a ponad 3 tys. raniły. Według doniesień prasowych operacja została przygotowana i przeprowadzona przez izraelską agencję wywiadowczą Mosad.
Media ujawniły, że pagery AR-924 zostały dostarczone przez zarejestrowaną na Węgrzech spółkę BAC Consulting, która produkowała je na licencji tajwańskiej firmy Gold Apollo. "New York Times" podał, że do pagerów dla Hezbollahu dodawano pentryt, silny materiał wybuchowy.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken powiedział w środę, że Stany Zjednoczone cały czas analizują, w jaki sposób działania wymierzone w Hezbollah wpłyną na sytuację na Bliskim Wschodzie. Amerykanie obawiają się storpedowania negocjacji na temat zawieszenia broni w Strefie Gazy między Izraelem a palestyńskim Hamasem.
Czytaj też:
Minister obrony Izraela: Początek nowej fazy wojny