Osobiście nie jestem ultrasem demokracji. Zdaję sobie sprawę, że w historii istniało wiele innych ustrojów, w których ludzie mogli żyć i rozwijać się swobodniej niż dzisiaj, ale wiem też, że może być znacznie gorzej. I to nie za wiele lat, ale już jutro.
Oto na naszych oczach radykalnie przyspiesza projekt domknięcia systemu totalitarnej cenzury, a co za tym idzie – również wolności wyborów. Przyzwyczailiśmy się już do postępującej cenzury w Internecie. Oswoiliśmy się z tym, że pewnych treści publikować nie można, za niektóre wylatuje się z mediów społecznościowych, a na jeszcze sprytniejszych portalach tego typu nieLEWOmyślnym radykalnie obcinane są zasięgi. Przywykliśmy.
A le oto w minionym roku system poszedł jeszcze o krok dalej. Wydarzenia z Rumunii, gdzie anulowano pierwszą turę wyborów, bo wygrał ją kandydat spoza systemu, łączą się niczym element wielobarwnej mozaiki z decyzją Donalda Tuska o państwowym zabezpieczeniu TVN, a także z postępującymi pracami nad cenzurą, przebiegle przykrytymi nazwą o „potrzebie walki z fake newsami”. Słowem – jeśli obywatele państwa UE mają mieć jeszcze jakąkolwiek możliwość wyboru, to musi to być wybór wskazany przez koncesjonowane media, pozostające „strategicznym zasobem rządzących”. Inni bowiem, całe te internety, pokazują przecież ludziom nieprawdę! Prawdę pokazują jedynie chronione przez państwo telewizje, muszą więc pozostać w rękach tych, którzy trzymają z rządzącymi sztamę!
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.