Współpracownicy kobiety z białoruskiej opozycji nie wiedzą, gdzie może teraz przebywać. Komunikat ws. zniknięcia Mielnikawej wydało w piątek białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna". Jak zaznaczono, szefowa Rady Koordynacyjnej Białorusi zaginęła 25 marca, jednak informacje podano dopiero teraz, ponieważ prosiły o to służby.
Zniknięcie mieszkającej w Warszawie przewodniczącej Rady Koordynacyjnej Białorusi oraz jej dwóch córek w wieku 6 i 12 lat zgłosił białoruski opozycjonista Paweł Łatuszka.
Głos z MSWiA. Polskie służby podejmą działania
Głos w sprawie zabrał już rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński. "Polskie służby odebrały informację, że przedstawiciele Rady Koordynacyjnej Białorusi od kilku dni nie mają kontaktu z przewodniczącą rady Anżeliką Mielnikawą" – zaznaczył.
Jak podkreślił w mediach społecznościowych Dobrzyński, "według wiedzy polskich i partnerskich służb ta osoba przebywała od wielu tygodni poza Polską". "Polskie służby będą wspierać działania służb innych państw oraz Rady Koordynacyjnej Białorusi w celu ustalenia miejsca pobytu pani Mielnikawej" – czytamy w jego wpisie na portalu X.
Anżelika Mielnikawa opuściła Białoruś po tym, jak w 2020 roku była dwukrotnie zatrzymywana podczas protestów przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Manifestacje były reakcją na sfałszowane wybory prezydenckie na Białorusi.
Wojna z Polską? Łukaszenka zabrał głos
W marcu białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka spotkał się z Władimirem Putinem. Później udzielił wywiadu dla kanału telewizyjnego Rossija-1. Zapytano go między innymi o to, czy w Europie są jeszcze jacyś politycy zdolni do zawierania porozumień. Jako negatywny przykład Białorusin podał Ukrainę, gdzie jego zdaniem takich ludzi nie ma. Jednocześnie przyznał, że Władimir Putin przeprowadził rozmowy telefoniczne z "kilkoma ukraińskimi politykami", którzy sami mieli szukac kontaktu z przywódcą Rosji. Łukaszenka dodał, że nie może ujawnić ich szczegółów.
Białoruski dyktator zapewnił, że przewidywania niektórych europejskich polityków, ekspertów oraz wojskowych, że za 5-8 lat dojdzie do rosyjskiego ataku na państwa NATO, są bezpodstawne. – Putin i rosyjskie kierownictwo nie planują żadnej wojny i żadnej wojny za pięć lat nie będzie – przekonuje Łukaszenka.
Dodał, że w ten sposób europejskie państwa NATO, także UE, chcą uzasadnić rzekomymi planami ataku proponowane wydatki na cele wojskowe i chęć stworzenia europejskiej armii.
– Wojna na przykład z Polską za pięć lat? Nie, po co nam to? Oni tego potrzebują, żeby zaostrzyć sytuację – przekonywał polityk. Stwierdził, że gdyby były takie plany, musiałby o tym wiedzieć, bo cała operacja musiałaby się odbywać przez terytorium Białorusi, która graniczy z Polską i państwami bałtyckimi, Litwa i Łotwą. – Półtora tysiąca kilometrów granic z Bałtami i Polakami. Nie mamy takich planów – oświadczył Łukaszenko. – Nie wkraczamy na ich terytorium. I nigdy nie planowaliśmy żadnego ataku na Europę. Oni wiedzą o tym bardzo dobrze. Ale jeśli Rosja i USA osiągną porozumienie bez Europy, to Europa będzie w tarapatach, biorąc pod uwagę stanowisko, jakie zajęła dziś administracja USA. I mają ku temu powody – ocenił nieuznawany prezydent Białorusi.
Czytaj też:
Tusk na granicy z Białorusią. Skrytykował działających na rzecz przemytu imigrantówCzytaj też:
Łukaszenka zwrócił się do Trumpa, Putina i Załenskiego. Białoruś ma propozycję