18 grudnia 2016 r. islamista Anis Amri zastrzelił polskiego kierowcę Łukasza Urbana i porwał jego ciężarówkę, którą następnie wjechał na jarmark świąteczny w stolicy Niemiec. Zginęło 11 osób, a ponad 60 zostało rannych.
TIR użyty przez zamachowca należał do polskiego spedytora Ariela Żurawskiego. Zamordowany kierowca to jego kuzyn. Po dwóch latach od tragedii przedsiębiorca skrytykował niemieckie władze, podkreślając, że potraktowano go niesprawiedliwie i to "tylko dlatego, że jest Polakiem".
Swoje straty powstałe w wyniku zniszczenia ciężarówki Żurawski wycenił na 90 tys. euro. Strona niemiecka wypłaciła mu jedynie 10 tys. euro. Z dalszych starań o pieniądze przedsiębiorca na razie zrezygnował, bo – jak stwierdził – "to walka Dawida z Goliatem".
Pełnomocnik polskiego spedytora uważa, że jego klient nie ma szans na otrzymanie zadośćuczynienia, dopóki śledztwo w sprawie zamachu nie zostanie zakończone. Według Żurawskiego postawa niemieckich władz jest "bardzo nie fair".
Czytaj też:
Śmierć Polaka po zamachu w Strasburgu. Odznaczy go prezydent