Przypomnijmy, że 1 czerwca 2004 roku czeczeńscy rebelianci, którzy domagali się wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii zajęli szkołę w Biesłanie. Wzięli wówczas ponad 1100 zakładników, głównie dzieci. Dwa dni później rosyjskie służby specjalne przypuściły szturm na budynek. W jego wyniku zginęły 334 osoby, w tym 186 dzieci, a 810 zostało rannych.
Kobiety, który straciły wtedy swoje dzieci, na pikietę w 12. rocznicę tragicznych wydarzeń przyszły w koszulkach z napisem "Putin Kat Biesłanu". Wszystkie zostały brutalnie zatrzymane przez funkcjonariuszy przed budynkiem szkoły. Trzy z nich zostały skazane przez sąd na 20 dni prac społecznych, za "udział w nielegalnym zgromadzeniu" i "dokonywania wypowiedzi", zaś dwie z nich, które odmówiły wykonywania prac społecznych, otrzymały grzywny po 20 tys. rubli (1200 złotych). Warto dodać, że sam proces odbył się w ekspresowym tempie i nastąpił jeszcze w nocy.
Kobiety podczas rozprawy mówiły, że to rosyjskie władze są współwinne tragedii, ponieważ wydały rozkaz do nieudolnie przeprowadzonego szturmu. Zatrzymywane twierdziły w sądzie, że część ofiar ginęła w wyniku granatów wrzuconych przez służby rosyjskie.
kg
fot. pixabay.com/dondelord/Public Domain
belsat.eu