"Afera zegarkowa". Tusk komentuje w swoim stylu

"Afera zegarkowa". Tusk komentuje w swoim stylu

Dodano: 
Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu w siedzibie KPRM w Warszawie
Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu w siedzibie KPRM w Warszawie Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Premier Donald Tusk odniósł się do tzw. afery zegarkowej. Chodzi o przedstawione w czwartek wyniki audytu w MON.

"Kto zegarkiem wojuje, ten od zegarka ginie" – taki wpis opublikował na portalu X premier Donald Tusk. To nawiązanie do wyników audytu w MON, które przedstawiło obecne kierownictwo resortu.

Wiceszef MON Cezary Tomczyk poinformował, że za czasów rządów PiS w resorcie powstał proceder zakupu drogich przedmiotów i przekazywania ich pracownikom. Wśród beneficjentów miała być m.in. zatrudniona wówczas w ministerstwie Agnieszka Glapiak, która miała otrzymać za publiczne pieniądze zegarek wart 6 tys. zł. – Żołnierz, który pojechał kupić zegarek dla pani Glapiak, dostał rabat. Został ochrzaniony przez ówczesne władze MON, że jest on zbyt tani – stwierdził Tomczyk.

Jednocześnie Tusk odniósł się do postaci Sławomira Nowaka. Minister transportu w poprzednim rządzie Donalda Tuska ukrył w oświadczeniu majątkowym posiadanie drogiego zegarka. W 2013 r. został odwołany ze stanowiska. 27 listopada 2014 został nieprawomocnie skazany na karę grzywny za składanie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Następnie zrezygnował z członkostwa w PO.

Nieprawidłowości w MON?

Cezary Tomczyk poinformował w czwartek podczas konferencji prasowej, że za czasów rządów PiS został stworzony proceder zakupu drogich przedmiotów i przekazywania ich tym osobom. – Najważniejsi współpracownicy ministra obrony narodowej dopuszczali się nielegalnego pozyskiwania, mówiąc wprost, kradzieży cennych przedmiotów, które miały być oficjalnie wręczane najważniejszym ministrom obcych państw przez Mariusza Błaszczaka — zarzucił.

Wiceminister zaznaczył, że owe wartościowe przedmioty nie trafiały wprost do ministrów, tylko "do kieszeni najbliższych współpracowników Mariusza Błaszczaka". Ma na to wskazywać wewnętrzne śledztwo, przeprowadzone przez obecne kierownictwo resortu.

– Ja nie nadzorowałem tej komórki, która zajmowała się gadżetami i upominkami. W życiu publicznym kieruję się zasadą uczciwości. Tę sprawę trzeba wyjaśnić do cna – odpowiedział Mariusz Błaszczak podczas konferencji prasowej.

Czytaj też:
PiS wybrało sztab wyborczy. "To oni będą odpowiadać za główny przekaz"
Czytaj też:
Brudziński: Tusk się tego bardzo przestraszył

Źródło: X / Onet
Czytaj także