"Moją babcię zabili Polacy" – grzmiał izraelski polityk, protestując przeciw ustawie o IPN. Okazało się, że nie babcię, ale prababcię. I nie Polacy, tylko Niemcy. Yair Lapid wciąż jednak atakuje Polskę i naciska na izraelski rząd, by z Warszawą nawet nie dyskutować.
Już ponad rok temu, gdy w debacie publicznej pojawił się pomysł penalizacji oszczerczego terminu „polskie obozy śmierci”, z Tel- -Awiwu słychać było pomruki niezadowolenia i insynuacje, jakoby tym samym próbowano zamazywać odpowiedzialność Polaków za zbrodnie na Żydach. Strona izraelska była informowana o przebiegu prac nad nowelizacją, a mimo to zareagowała ostro. Z okolicznościowego przemówienia z okazji rocznicy wyzwolenia Auschwitz ambasador Anna Azari zrobiła polityczny protest przeciwko ustawie przyjętej przez polski Sejm. To jednak nic w porównaniu z reakcją Yaira Lapida, deputowanego do Knesetu. Jego tweet wywołał prawdziwą burzę w polsko-izraelskich relacjach. To była iskra na prochu od dawna dojrzewającego sporu o pamięć.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.