Tuż przed otwarciem w USA lokali wyborczych internetowy serwis „Gazety Wyborczej”, powołując się na wiodące media i sondaże amerykańskie, ogłaszał triumfalnie: Hillary Clinton ma 90 proc.pewności zwycięstwa! A jeszcze w trakcie głosowania jej amerykański korespondent – na podstawie tych samych źródeł – doniósł, że „Trump może liczyć już tylko na cud”. Nic dziwnego, że to, co w następnych godzinach działo się na ekranach telewizorów, zwłaszcza w uchodzącej za tubę lewicy i salonów TVN24, nieodparcie przypominało klimaty z ubiegłego roku, gdy wbrew jednoznacznej i intensywnie wyrażanej woli elit Polacy wybrali Andrzeja Dudę na prezydenta, a PiS dali samodzielną większość sejmową. Z jedną zmianą: tym razem szok, niedowierzanie i histeria były nieopisanie większe. (...)
Na razie widać tylko jedno: wszystkie argumenty, którymi establishment chciał perspektywą zwycięstwa „prawicowego populizmu” przerazić masy, na masy nie podziałały – za to same salony wprawiły w prawdziwe przerażenie. To przerażenie rozlewa się teraz po całym Zachodzie. Upadek bastionu, który wydawał się nienaruszalny, wpisywany jest w swoistą „teorię domina”. Na początku grudnia powtarzane będą wybory prezydenckie w Austrii, w których poprzednio„niepoprawnemu” kandydatowi odebrały zwycięstwo nieprawidłowości w liczeniu głosów korespondencyjnych. Po zwycięstwie Trumpa wydaje się wątpliwe, by lewica i media zdołały powtórzyć antyprawicową mobilizację sprzed kilku miesięcy. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.