Władysław Kosiniak-Kamysz jest człowiekiem stosunkowo młodym, sympatycznym, uczynnym i dobrze wychowanym. Ośmiu miesięcy specjalizacji brakuje mu do tytułu lekarza internisty, podczas Światowych Dni Młodzieży ciężko pracował jako wolontariusz. Z dziennikarzami lubi i rozmawiać, i żartować. Nie syczy na nich tak jak Waldemar Pawlak, nie fraternizuje się rubasznie jak Janusz Piechociński, który potrafił znienacka poczęstować słoiczkiem własnoręcznie uzbieranych i zamarynowanych grzybów. Jednak to wszystko niekoniecznie może być pomocą w politycznej karierze. (...)
PSL, które przez lata było bezpieczną przystanią (tam wszak znaleźli miejsce choćby uciekinierzy z Ruchu Palikota), teraz krwawi. Partię opuścił senator Józef Zając, który dołączył do klubu PiS, szykują się i inne, mniej spektakularne transfery, zwłaszcza w samorządach.„PSL nie jest partią schyłkową” – mówił Kosiniak-Kamysz w wywiadzie dla „Super Expressu”, ale to zaklinanie rzeczywistości, bo taka jest prawda. Jaki właściwie miałby dziś być powód głosowania na tę partię? „Załatwiaczami” są jeszcze tylko w samorządzie. Na wyborców, którzy nie chcą głosować ani na PiS, ani na PO, czeka szeroka oferta: ruch Kukiz’15, Nowoczesna, SLD, partia Razem, znajdzie więc coś dla siebie i narodowiec, i liberał, i cynik, i marksista. Władysław Kosiniak-Kamysz deklaruje, że PSL chce być chrześcijańską demokracją, a jednocześnie pojawia się na marszach Komitetu Obrony Demokracji, skolonizowanych przez ten rodzaj lewicy, którego wieś nie cierpi szczególnie, i ten rodzaj establishmentu, dla którego rolnik jest równie odrażający jak robotnik (szczególnie gdy jest to rolnik, który woli msze od spotkań Klubów Obywatelskich PO). (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.