W 38. wydaniu Do Rzeczy o płytach „Morowe Panny” i „Panny Wyklęte” opowiada wokalista, gitarzysta, kompozytor, lider zespołu Maleo Reggae Rockers, muzyczny producent obu projektów, Darek Malejonek.
-Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od Gajcego. Do tego projektu zaprosiła mnie jeszcze w 2009 r. Dorota Serwa z Muzeum Powstania Warszawskiego. Nagraliśmy wówczas wiersz Tadeusza Gajcego „Pytanie” z naszą muzyką. Rok później Dorota zaczęła pracę nad nowym pomysłem – „Morowe Panny”. To był najpierw konkurs na komiks o kobietach powstania, a po kilku latach, w 2012 r., jego kontynuacją stały się koncert i płyta o tej samej nazwie i z takim przesłaniem. Ważne było to, by na tamten czas spojrzeć oczami dziewczyn. Ciężki, traumatyczny przekaz przefiltrowany został przez kobiece serce. Dało to inny obraz tamtych dni.
Pamiętam, jak Dorota dostarczyła wtedy zaproszonym do projektu artystkom pakiety archiwalnych zapisków związanych z udziałem kobiet w powstaniu, pochodzące ze zbiorów muzeum. Czytaliśmy wspomnienia, przeglądaliśmy zdjęcia, oglądaliśmy notacje, czyli zapisane na wideo relacje 70–80-letnich dziś dziewczyn, wówczas uczestniczek powstania. Duch tych opowieści wracał do nas w czasie prób w zajezdni na Żelaznej.
Przy tworzeniu płyty „Morowe Panny” przyjąłem dwie zasady. Po pierwsze muzyka będzie zróżnicowana, a wykonawczynie miały mieć różny dorobek, miały śpiewać w różnych stylach. Zasada druga to totalna wolność dla dziewczyn piszących teksty. I tak też umówiłem się z nimi wszystkimi i udało się zbudować świetny zestaw: Dore, Fala, Mona, Lilu, Halina Mlynkova, Ania Brachaczek, Paulina Przybysz, Jadwiga Basińska, Katarzyna Groniec, Marika, Anita Lipnicka. Tak samo rok później postąpiłem przy „Pannach Wyklętych”. Ta druga płyta w mojej ocenie jest dojrzalsza, bardziej spójna muzycznie, choć w obu przypadkach sięgaliśmy do różnych gatunków muzycznych – pop, rock, reggae, rap. (...)
Wstrząsającym natomiast doświadczeniem było dla mnie dotknięcie osobistych dramatów rodzin Żołnierzy Wyklętych. Syn „Uskoka” pamięta ojca przez mgłę – z okruchów wspomnień zbudował jego obraz. Z kolei synowi „Lalka” nawet to nie było dane. Nocą matka wynosiła go śpiącego na skraj lasu, tak by jego ojciec mógł choć w ten sposób go zobaczyć. Wcześniej ślub rodziców odbył się w nocy, by nie sprowokować represji wobec całej wsi.
Na co dzień jesteśmy bombardowani amerykańskimi bohaterami, a nie umiemy opowiedzieć o własnych. Przecież „Lalek” zginął w październiku 1963 r. Niesamowite jest to, że w Anglii wtedy działali już Beatlesi i Stonesi, a w polskich lasach trwał jeszcze ostatni Żołnierz Wyklęty. (...)
Na zdjęciu Marika i Paulina Przybysz
Cały artykuł Za wolność idą walczyć panny wyklęte w 38. wydaniu Do Rzeczy.